View Single Post
stare 18.09.2012, 17:02   #1
iness92
 
Avatar iness92
 
Zarejestrowany: 24.08.2012
Płeć: Kobieta
Postów: 142
Reputacja: 10
Domyślnie Historie by iness92

Hej to mój pierwszy post tego typu, dopiero zaczynam się też bawić w robienie zdjęć w grze, wrzucanie ich na serwer, a o pisaniu tekstów nie wspomnę, tak więc jeśli zauważycie jakieś błędy to zwróćcie mi uwagę (o ile ktoś to w ogóle będzie czytał.. ;p) Pierwsze odcinki będą trochę nudnawe, mam zarys dalszej historii mojej simki ale muszę Was jakoś do niego delikatnie wprowadzić... Mam nadzieję, że jednak komuś się spodoba...








Dzień był wyjątkowo pochmurny, nawet jak na Bridgeport, którego pogoda i tak zazwyczaj nie rozpieszczała mieszkańców. Chmury przylegały do siebie ciasno, tworząc coś na kształt peleryny szczelnie chroniącej miasto nawet przed najmniejszymi promyczkami słońca.


Portowa dzielnica miasta wydawała się być jeszcze bardziej ponura. Magazyny i fabryki, których było pełno w tej okolicy nie dodawały jej uroku. Stare, zniszczone budynki, zaniedbywane przez wiele lat ledwo nadawały się do zamieszkania.





Na taki świat spoglądała przez okno swojego mieszkania młoda dziewczyna, Laura Lavender.



Nie ma co, piękny dzień, nie dość, że zaspałam, nie zdążę zjeść śniadania przed pracą, to jeszcze ta pogoda.. na pewno będzie padać... - pomyślała zniechęcona.
No ale, powinnam się cieszyć, że w ogóle mam jakąkolwiek pracę! Niejeden z bidula marzy o tym, co ja mam...



Pogoda po woli poprawiała się, chmury zaczęły uciekać, a miasto tętniło życiem. Pod kamienicą Laury koncertował jakiś uliczny grajek, który (o dziwo!) miał swoją publiczność.




Hmm, to chyba jakiś bezdomny - stwierdziła Laura, i po raz setny spróbowała zmusić się do polubienia swojego mieszkanka na strychu, niestety - bezskutecznie.
Powinnaś być bardziej wdzięczna za to co masz! - skarciła się w duchu, uśmiechając się pokrzepiająco do ulicznego artysty.



A więc czas na nowy dzień i nowe wyzwania! Cholera, łatwiej by mi było myśleć pozytywnie bez irytującego burczenia w brzuchu...



Jak na zawołanie na ulicy pojawiły się ''Dania i deserki na wynos''
Świetnie! A więc jednak ten dzień może być udany! Tylko na co tu się zdecydować... pamiętaj Laura, zdrowa żywność, zdrowa żywność....



Yyyy... poproszę to!



Lody chyba można zaliczyć do zdrowej żywności, są pewnie robione z mleka...(?!)




Pałaszując loda dziewczyna zupełnie zapomniała która jest godzina.
Choleraaaaa! Znow się spoźnię na autobus..



No nie! Uciekł! Czy te mpk-i muszą zawsze pojawiać się przed czasem?! Teraz to na pewno się spóźnię do pracy...



Nie pozostało jej nic innego jak... poranny jogging.





Gdy dotarła na miejsce niepewnie weszła do budynku. Pracowała w 'Buźka i ciałko simsiaka, czyli salon urody i tatuażu Niny' jako pomocnica wizażystki - 'przynieś, podaj, pozamiataj'. Nie był to szczyt jej marzeń, ale pozwalał na opłacenie czynszu i jako takie życie.




-Ooo, proszę, kogo tu mamy... - do pokoju weszła zadbana szatynka.

Super, jeszcze tego brakowało, żebym trafiła na kierowniczkę... co ja jej powiem... jejku...'

- Dzień dobry, Pani Nino, ja właśnie...
-Właśnie wiem, co pani właśnie! Klientki od rana skarżą się na brudne solarium, miała pani też posprzątać na zapleczu, niedługo ma być dostawa nowych farb do włosów a tak poza tym to NIE PŁACĘ PANI ZA SPÓŹNIANIE!!!




- Dla pani wiadomości, spóźniłam się tylko 20 minut, rano prawie nigdy nie ma zapisów na solarium a dostawa farb jest o 16, więc zdążę posprzątać to cholerne zaplecze! - frustracja gromadząca się w Laurze od rana wybuchła ze zdwojoną siłą.



- I coś jeszcze, nie mam zamiaru więcej być przez panią wykorzystywana! Odchodzę!




-Nie możesz odejść głupia gówniaro, bo to JA cię zwalniam!



-Jedno i to samo - mruknęła dziewczyna.



- Ha ha ha! Dostało Ci się, co? I jak teraz opłacisz swoje marne mieszkanko, co Lauruniu? Ale wiesz, jeśli będziesz dla mnie miła, to może pozwolę ci troszkę u mnie pomieszkać.. hehehe! - To Fabian, fryzjer pracujący w tym samym zakładzie co Laura. Dziewczyna kiedyś wpadła mu w oko, a teraz nie mógł jej wybaczyć tego, że odtrąciła jego zaloty.



-ZAMKNIJ SIĘ BO POŻAŁUJESZ! - ryknęła rozwścieczona.



Drogę do domu postanowiła przebyć pieszo.
W sumie to i tak nie mam pieniędzy na autobus. Przez tą całą sytuację zapomniałam upomnieć się o zaległą wypłatę... Coś czuję, że nadchodzą chude dni...




Wracając, postanowiła zajść do ''parku'' który tworzyło kilka drzew posadzonych obok siebie i jakiś brudny staw.
Tak jakbym kiedykolwiek miała 'tłuste dni' w moim życiu - pomyślała ponuro. Od urodzenia wychowywana w sierocińcu w Bridgeport nigdy nie zaznała prawdziwej miłości. O rodzicach nie wiedziała nic, nawet nie chciała wiedzieć. ''Ktoś, kto jej nie chciał nie jest godny jej zainteresowania'' - mawiała, jednak w jej oczach kręciły się łzy. Trzy miesiące temu, gdy skończyła 18 lat, władze sierocińca załatwiły jej malutkie mieszkanie w obskurnej kamienicy, którego dziewczyna nienawidziła z całego serca. Wiedziała jednak ile znaczy ciepły kąt w mroźne noce Bridgeport, więc czepiała się różnych zajęć, aby tylko opłacić czynsz, ale w niczym nie potrafiła się odnaleźć.


Po powrocie usadowiła się wygodnie na kanapie i postanowiła się zrelaksować z pilotem w ręku.
Muszę zapomnieć chociaż na chwilę, o tym co dziś się wydarzyło, inaczej zwariuję!



"Samantha Novak, zapraszam państwa na wieczorne wiadomości Brgidgeport.
W godzinach popołudniowych w salonie piękności w 'Buźka i ciałko simsiaka, czyli salon urody i tatuażu Niny' w dzielnicy portowej wybuchł pożar, spłonął cały budynek, właścicielka oraz jej pracownik trafili do szpitala, ich stan jest ciężki, ale stabilny. Strażacy podejrzewają spięcie instalacji elektrycznej."


- Widzisz Lauro, nawet nie wiesz jakie masz szczęscie... - powiedziała sama do siebie. Reszty wiadomości nawet nie słuchała, siedziała i myślała o tym co mogło ją spotkać gdyby nie spóźnienie... Z otępienia wyrwał ją głos prowadzącej kończący program:

"Na zakończenie podajemy państwu historię pewnego bezdomnego, który zarabiał na życie grając na ulicach... aż do dziś. W dniu dzisiejszym bowiem usłyszał go przechodzący obok producent muzyczny i zaproponował mu kontrakt! Tak więc, drodzy państwo mamy nową gwiazdę w mieście! A teraz czas na pogodę, głos oddaję Claudii...."

-O! to ten koleś grający pod moją kamienicą! Jednak istnieje sprawiedliwość na tym świecie - skwitowała Laura i przełączyła program.
-No świetnie, jakieś romansidło, jeszcze tego mi brakowało...



Szkoda że ja nie mam szans na miłość, kto mnie zechce? Blada (bo gdzie w bridgeport słońce, a na solarium mnie nie stać), chuda ( w bidulu nigdy nie najadłam się do końca), ubrania z ciuszka za kilka simoleonów... ehhhh... i jeszcze te piegi!
Zmęczona, usnęła na kanapie.



Po kilku godzinach obudziło ją znane uczucie...



Cholera, lodówka pusta... zupełnie zapomniałam o zakupach! Kolejna kolacja z daniem chińskim w roli głównej...




Muszę szybko coś wymyśleć, długo tak nie pociągnę, nie mam pieniędzy na większe zakupy, a te chińskie imitacje jedzenia to jednak średnio mi smakują.




Ile bym dała żeby stać mnie było na zmywarkę!





Wychodząc z kuchni Laura wstąpiła do łazienki. Na lustrze wisiały jeszcze korale i zdjęcia należące do poprzedniej właścicielki mieszkania. Dziewczyna jak co wieczór przyjrzała się sobie - niesforne kasztanowe włosy upięte w luźny warkocz, duże oczy, za duże jak na jej gust i setki piegów.
Jestem brzydka, dlaczego nie mogę być niebieskooką blondynką z dużymi cyckami? - gorzko stwierdziła.



Nie widziała w sobie tego, co widział każdy mężczyzna oglądający się za nią na ulicy - wydatnych ust, dużych, pięknych oczu o niespotykanym wyrazie, brwi, nadających jej twarzy intrygujący charakter, kształtnego, małego noska i naturalnego, dziewczęcego uroku, który nadawały jej właśnie piegi.




Dziewczyna rozpuściła włosy, przebrała się w piżamę i umyła zęby.




Czas do łóżka!
Wreszcie się wyśpię! A jutro będzie nowy dzień, ciekawe co przyniesie...



Następny ranek przywitał mieszkańców Bridgeport niespotykanym w tych stronach widokiem: na niebie gościło słońce!



Nawet ptaki cieszyły się z cieplejszego dnia i tańczyły swój przedziwny taniec


Motyle wyszły z ukrycia i obserwowały ludzi wygrzewających się w parku.



Laurze nie było dane cieszyć się tak wspaniałym porankiem. Obudziła się dopiero późnym popołudniem, gdy słońce powoli szykowało się do schowania się za horyzont.
Leniwie otworzyła oczy, zastanawiając się, która to może być godzina.
Zauważyła swoją komórkę zaplątaną w pościel.



Cholera, padła bateria.. Chyba muszę wstać z łóżka i poszukać ładowarki.



Znalezienie ładowarki zajęło jej sporą chwilę (''Jak ona się mogła znaleźć pod lodówką?!'').
Po podłączeniu telefonu postanowiła wziąć prysznic. Nie zdążyła jednak nawet się rozebrać, gdy usłyszała swój dzwonek.
-Cholera! Nie miał kiedy dzwonić! - szybko przeszła odległość pomiędzy salonikiem, a łazienką.
-Tak, słucham..- mruknęła zniecierpliwiona.



-Witam. Nazywam się Helena Petterson, i dzwonię do Pani... hmmm... tak, chyba mogę powiedzieć, że dzwonię do Pani w imieniu Pani rodziców...

Laura oderwała telefon od ucha. Teraz tylko beznamiętnie wpatrywała się w komórkę, próbując zrozumieć, o czym ta kobieta do cholery mówi.

__________________
______________________________

''Już tyle słońc wzeszło tylko jeden raz,
Już z tylu stron zapłonęły ognie gwiazd,
Już tyle miejsc zapomnienia pokrył kurz,
Wiem, co to jest, lecz się nie zatrzymam już.''
iness92 jest offline   Odpowiedź z Cytatem

PAMIĘTAJ! Źródłem utrzymania forum są reklamy. Dziękujemy za uszanowanie ich obecności.