Wróć   TheSims.PL - Forum > Simowe opowieści > The Sims Fotostory
Zarejestruj się FAQ Społeczność Kalendarz

Komunikaty

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
stare 06.09.2007, 19:00   #151
Antal
 
Avatar Antal
 
Zarejestrowany: 31.05.2006
Wiek: 30
Płeć: Kobieta
Postów: 82
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Helena Wiktoria

Czyżby w takim razie mąż Anny? Krystian? Dobrze pamiętam, że miał tak na imie?
__________________
"Wybacz mi mamo"
Antal jest offline   Odpowiedź z Cytatem

PAMIĘTAJ! Źródłem utrzymania forum są reklamy. Dziękujemy za uszanowanie ich obecności.
stare 06.09.2007, 19:19   #152
Człowiek w zielonych rajtuzach
 
Avatar Człowiek w zielonych rajtuzach
 
Zarejestrowany: 30.10.2005
Skąd: Katowice
Wiek: 35
Płeć: Kobieta
Postów: 3,456
Reputacja: 17
Domyślnie Odp: Helena Wiktoria

Też nie!
Może lepsza podpowiedź:
Akcja Heleny wiktorii dzieje się w latach 189X-19XX , przełom XIX i XX wieku. Mężczyzna przedstawiony na obrazku ma kapelusz z lat 20 wieku XX. Ma około 30 lat. I jest blisko związany z Arturem.
Ale w pewnym małym stopniu Antal ma w czymś rację...

Ostatnio edytowane przez Człowiek w zielonych rajtuzach : 03.01.2008 - 14:10
Człowiek w zielonych rajtuzach jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 06.09.2007, 19:21   #153
Antal
 
Avatar Antal
 
Zarejestrowany: 31.05.2006
Wiek: 30
Płeć: Kobieta
Postów: 82
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Helena Wiktoria

O matko! Jego syn! Tzn. ten mały syn Artura którego urodziła Anna? Chociaż tak wiekowo trochę mi nie pasuje :/
__________________
"Wybacz mi mamo"
Antal jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 06.09.2007, 19:22   #154
Człowiek w zielonych rajtuzach
 
Avatar Człowiek w zielonych rajtuzach
 
Zarejestrowany: 30.10.2005
Skąd: Katowice
Wiek: 35
Płeć: Kobieta
Postów: 3,456
Reputacja: 17
Domyślnie Odp: Helena Wiktoria

TAAAK!
Gratulujemy wygranej
wiekowo pasuje. urodzony np. w 1893 roku w roku 1923 ma 30 lat
Człowiek w zielonych rajtuzach jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 06.09.2007, 19:28   #155
Antal
 
Avatar Antal
 
Zarejestrowany: 31.05.2006
Wiek: 30
Płeć: Kobieta
Postów: 82
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Helena Wiktoria

Dziękuje Po prostu myślałam, że ta końcówka XIX wieku to urodziny Heleny Wiktorii gdzie Artur miał 6 lat i wtedy by nie bardzo pasowało.
__________________
"Wybacz mi mamo"
Antal jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 07.09.2007, 12:48   #156
Człowiek w zielonych rajtuzach
 
Avatar Człowiek w zielonych rajtuzach
 
Zarejestrowany: 30.10.2005
Skąd: Katowice
Wiek: 35
Płeć: Kobieta
Postów: 3,456
Reputacja: 17
Domyślnie Odp: Helena Wiktoria

V

Nie pamiętam, co czułem wchodząc ponownie do wielkiego mieszkania państwa Gespenst. Może strach? Może podejrzenia? Nie wiem. Jedyne, z czego zdawałem sobie wtedy sprawę to to, że uciec nie mogłem. A jeśli…? Jeśli tylko mi się tak wydawało?
W salonie było strasznie gorąco, lecz z czystej grzeczności nie zdjąłem marynarki. Pociłem się straszliwie, bałem się, że na mej twarzy pojawią się małe, liczne kropelki wody. Pamiętam, jak pan Gespenst przyglądał mi się uważnie, z lekkim uśmiechem na ustach. Siedział naprzeciw mnie, w głębokim fotelu. Przez dłuższą chwilę milczał – tylko się we mnie wpatrywał.
- Wiesz, nawet przez chwilkę zwątpiłem, że przyjdziesz! – Zaśmiał się w końcu. – Zwątpienie! Ja nie często się waham! To oznacza, żeś bardzo ciekawy człowiek jest. Sprawiasz, ze się nad takimi błahostkami zastanawiam.
Nie lubiłem jego sposobu mówienia. Był pełen kpiny, sztuczny, jakby na siłę starał się wypowiadać mądrze, składnie. Ale zdawałem siebie sprawę, ze ten człowiek może przede mną grać. Znałem go niedługi czas a nie potrafiłem oprzeć się wrażeniu, że nie jest tym, za kogo się podaje.
- Cóż, może przejdźmy do rzeczy. – Mężczyzna położył na stoliku przede mną wielką księgę. – Chyba domyślasz się, co to jest?
Szczerze mówiąc, nie miałem wtedy pojęcia. Teraz wiem, iż był to spis wszystkich lokatorów, klientów, klientów przede wszystkim, dłużników Gespensta. Moim zadaniem zatem było przestudiowanie tego wszystkiego, spisanie nazwisk tych, którzy są winni miesięczny czy też kwartalny czynsz i upomnienie tych ludzi. Z pozoru łatwe zadanie. Jednak Gespenst zaznaczył, ze nie ma miejsca na żadną pomyłkę.
- Czytaj uważnie wszystkie daty! – Mówił, gdy zabierałem księgę – Liczby, sumy… chyba jesteś dobry z matematyki.
Przytaknąłem.
- Nie musisz robić wielkich obliczeń. Po prostu sprawdź, kto jest winny, ile, czy spłacił odpowiednią sumę z poprzedniego czynszu… Owszem, jest to nieco zaniedbane. Ale jak się z tym uporasz dzisiaj, to nie będziesz musiał tak często do tego wracać!
I ponownie się zaśmiał.
- Dobrze, na początku musze cię mieć na oku, wybacz. Gabinet mojej żony jest pusty. Możesz tam zająć się pracą.
Weszliśmy do małego, acz nie ciasnego pokoiku. Był on w jasnych barwach, z wielkim oknem. Takim, jakie się widuje w sypialniach małych dziewczynek. Usiadłem przy sekretarzyku, położyłem na nim delikatnie książkę. Bałem się, że nawet samym oddechem mogę coś zniszczyć, zabrudzić. Wszystko w tym pokoju było takie czyste, dokładne.
- Będę w swoim gabinecie… jakbyś czegoś potrzebował, możesz zawołać służącą. – Powiedział Gespenst wychodząc z pokoju.
Gdy zostałem sam, rozejrzałem się jeszcze raz dookoła. Wziąłem głęboki oddech, siedziałem parę chwil bez ruchu. A może to wiele minut tak minęło? W końcu otworzyłem księgę, do ręki wziąłem wieczne pióro i kilka kartek czystego, kremowego papieru. Jednak cos nie dawało mi się skupić, nie potrafiłem zebrać myśli i wziąć się do pracy.
Może to był jakiś sprawdzian? Gdzieś przecież musiał tkwić haczyk! Nikt normalny nie bierze człowieka z ulicy do takiej pracy. Coś musiało się za tym kryć.
Lecz od spiskowych myśli oderwała mnie pewna książka ułożona niedbale na półeczce w sekretarzyku. Wydawało się jakby ktoś niedawno z niej korzystał i od niechcenia położył na miejsce. Sięgnąłem po nią.
Pamiętnik.
Nie wiem, co mnie wtedy podkusiło, by go otworzyć.
Był podpisany imieniem i nazwiskiem żony Gespenst’a. Był także rok i, co dziwne, aktualny adres. Po co? Tak jakby się bała, że zgubi go na ulicy. Jeszcze moment się wahałem, ale w końcu otworzyłem na przypadkowej dacie. W dodatku była to luźna już kartka, która za moment wypadła z zeszytu. Zachowałem ten wpis. Po co? Po prostu czułem, że może się przydać. Dużo ryzykowałem, przecież pamiętnik kobiety to coś tak drogocennego dla niej jak dom, biżuteria czy dzieci.



18 lipca 18XX

Kolejny bardzo upalny dzień upływający przy nudnych, codziennych czynnościach. Powoli zaczynam żyć tą monotonią. A to przecież tylko parę dni w wiejskiej posiadłości! Ale ileś można siedzieć w altance popijając kolejną herbatkę ze starszymi damami, czy wyszywać kwiaty na chusteczkach. Chrystiana nie ma całymi dniami, wyjeżdża o świecie, wraca wieczorami. Tak właściwie, to dobrze, że go nie widuję. W końcu mogę odpocząć od tego irytującego śmiechu, ironii w jego głosie. Nie obchodzi mnie nawet to, czy między kolejnymi polowaniami i wycieczkami jeździ do kochanki czy dziewczyn z domu publicznego. Nawet nie napawa mnie już obrzydzenie na tą myśl, wszak nie muszę go dotykać, z nim spać czy z nim rozmawiać. To tylko mój mąż. Jestem jego dodatkiem do życia, czysta formalnością. Chociaż, czasami, gdy długo go nie ma przy mnie, to czuję zakłopotanie i zmieszanie. Jak mała dziewczynka, nie umiejąca odnaleźć dobrej drogi do domu, musze się głupio uśmiechać by się nie rozpłakać. I znosił sztuczne uprzejmości starszych pań pytających mnie o samopoczucie. I w tych momentach wolałabym spędzić milczące popołudnie z Chrystianem.



Bo tak zazwyczaj mija nam czas. Na milczeniu. Może, dlatego też, gdy mamy gości, Chrystianowi nie można zamknąć ust. Musi nadrobić zaległości. Chyba czuję się nieco winna. Lecz, o czym ja mogę z nim rozmawiać? O tym, że mam dosyć ciągłego zmieniania domu, tych wielu lat życia w klatce? Dla niego to trwa chwilę, dla mnie – wieki. On się świetnie bawi, ja umieram w tej ciągłej nudzie. Nudzie? Tak, bo cóż mi z życia pozostało? To, co zrobić chciałam już zrobiłam, mam tego, co potrzebuję, a nawet więcej! To takie…samolubne. Ale tego nauczyłam się podczas tego małżeństwa.
Moje przyjaciółki dawno odeszły, rodzina dawno się rozjechała po świecie. Nie pamiętam ich twarzy. Żadnych nie pamiętam. Na każdym kroku obcy ludzie!
Może to mnie trzyma przy Chrystianie, to jedyna osoba, którą dobrze znam, i przy której w miarę jestem bezpieczna. Cóż za ironia losu! Bezpieczna przy nim! Lecz sama siebie nie oszukam.

Tekst urywał się w tym miejscu. Potem była już data z innego dnia. Pospiesznie włożyłem wyrwaną kartkę do kieszeni spodni, sam nie wiedząc, czemu. Potem już o niej nawet nie myślałem. Zająłem się pracą.

Drugi raz przeczytałem fragment pamiętnika późnym popołudniem. Zadawałem sobie wtedy pytanie: kim tak naprawdę jest Gespenst? Nie uzyskałem żadnej odpowiedzi. Ten człowiek stawał się dla mnie jeszcze większa zagadką. Tak samo jak jego żona. Para ludzi, którzy wciąż odgrywają jakieś dziwne role. Co miała na myśli ta kobieta mówiąc o tym, ze to trwa tyle lat? Było to wszak młode małżeństwo. Chrystian Gespenst miał może, co najwyżej trzydzieści parę lat. Jego żona też wyglądała na bardzo młodą kobietę, wątpię by takie dokonały w życiu wszystko, co sobie zaplanowały. Może to była jakaś metafora?
Schowałem pomiętą nieco kartkę z pamiętnika do szuflady, gdzie trzymałem list od Heleny Wiktorii. Założyłem marynarkę i kapelusz, postanowiłem resztę dnia spędzić w towarzystwie Teresy.
Oczywiście, widziałem się z nią już tego dnia, zjedliśmy razem śniadanie, potem poszliśmy na spacer. Ale cos mnie ciągnęło, by po raz kolejny do niej zawitać. Widocznie ona też chciała się ze mną ponownie zobaczyć, bo gdy otwierała mi drzwi na jej twarzy zagościł szeroki uśmiech.



- Napijesz się herbaty? – Zapytała, zaraz po tym jak zasiadłem przy stole. Przytaknąłem. Powoli rozglądałem się po pokoju, próbując zapamiętać jego wygląd. Nie wiedząc, czemu. Zwykły pokój z niedrogiego hotelu. Dobrze, schludnie urządzony. W kącie stały dwa kufry, jeden z nich zapewne należał do przyzwoitki.
- Jesteś teraz sama? – Zapytałem. Widząc jak na twarzy Teresy pojawia się lekki rumieniec, uznałem to pytanie za głupie.
- Tak, panna Koff wyszła do kościoła. Nagle poczuła potrzebę… zresztą dobrze wiesz, jaka ona jest.
Tak, wiedziałem. Stara panna Koff, religijna, porządna, zawsze ułożona. Jakby przyzwoitka do wynajęcia, dla dziewcząt z mojego rodzinnego miasteczka.
- Właściwie, nie powinnam cię wpuścić, będąc tu sama. – Zauważyła Teresa. Uśmiechnąłem się pod nosem.
- Chciałbym cię o coś zapytać.
- Tak?
Długo się zastanawiałem, czy zaczynać ten temat, lecz zaryzykowałem.
- tej nocy, gdy wymknąłem się z Konradem na tą… zabawę, to.. ja słyszałem jak ktoś w stajni… jak ktoś tam jest. Była już noc. I tam była chyba kobieta. Chyba… ty.
Na te słowa Teresa się rozpłakała. Usiadła na brzegu kanapy i skryła twarz w dłoniach. Czułem jakby ktoś przekroił moje serce na pół.
- Przepraszam… - wyszeptałem siadając obok niej.
- To takie głupie, takie głupie! – Teresa wręcz krzyczała. – To ja powinnam świat przeprosić. Taki wstyd! Ale… ale nic takiego… takiego wielkiego…
- Spokojnie.
- Tam do niczego nie… nie doszło1 Taka tylko zabawa! Byłam tam tylko chwilkę! Ja bardzo lubiłam tego chłopaka! Ale nie mogłabym! A teraz ty myślisz, ze ja…, że ja zrobiłam cos strasznego! Boję się, ze inni tez coś sobie pomyślą!
Objąłem ją, a jej głowę przytknąłem do swojej piersi. Pamiętam jak jej łzy zamoczyły moją koszulę.
- Nikt o tym nie wie. I nie dowie się. Zresztą, nie masz się czego bać, jeśli nic się nie stało.
Spojrzała na mnie zapłakanymi oczami. Uśmiechnęła się lekko, szepnęła coś, jakby sama do siebie. Nie wiem, żadne słowa do mnie nie dochodziły, gdy wpatrywałem się w tą czerwoną od płaczu twarzyczkę. Przytuliłem mocnej Teresę, jakbym się bał, że ktoś mi ją zabierze. Na duszy poczułem dziwną lekkość, na twarzy pojawił się uśmiech. Ale to błogie i niewinne uczucie zmieniło się w cos zupełnie innego. Chyba… tak, to było pożądanie.
Do tamtej pory żadnej kobiety nie pragnąłem tam mocno jak Teresy. Czułem wewnętrzna siłę, ale także jakiegoś demona, kuszącego mnie, co chwila. Takiego silnego uczucia nie czułem nawet przy spotkaniach z Anną. Może, dlatego, iż wtedy to ja byłem, czymś w rodzaju ucznia, a teraz ja mam sprawować rolę przewodnika? Przewodnika, po czym? Po rozkoszach i zapomnieniu, czy wielkiego grzechu?



Mnie już nic nie zagrażało. Dawno miałem za sobą pierwszy krok w stronę potępienia, jakby to nazwała panna Koff. Lecz moje obawy zostały chwilę później rozwiane. Okazało się, że Teres nie zawsze by postępowała tak jakby panna Koff chciała.
Wzięła moją twarz w dłonie i delikatnie ucałowała. Najpierw dwa policzki, potem delikatnie usta. Zamknąłem oczy i czekałem na kolejny jej ruch.
Wszystko zapamiętałem dokładnie. Bardzo dokładnie.
To jak potem wstała i zamknęła powoli drzwi pokoju na klucz. Pamiętam też jak odeszła do mnie i bez słowa ponownie ucałowała. Jednak chwile potem to ja przejąłem wszelaka inicjatywę. Rozpuściłem jej brązowe loki spięte w ciasny kok. Spojrzałem po maleńkich guziczkach przy staniku sukni, tuż pod szyją. Rozpiąłem je. Szybko, acz nie gwałtownie, żeby nie spłoszyć Teresy. Jednak tak, by zdążyć, nim ona zmieni zdanie. Moim oczom ukazał się blady dekolt, później dwie mleczne piersi. Z początku jeszcze osłonięte materiałem lekkiej halki. Teresa odwróciła się wtedy do mnie plecami. Odpiłem rządek równo przyszytych guzików stanika, potem spódnicy. Już po chwili dziewczyna stała przede mną w samej halce.



Nigdy nie lubiłem tych wielkich sukien, halek, krynoliny…
Lecz moja niechęć do niewygodnych kobiecych strojów minęła, gdy Teresa ukazała mi się w negliżu, a chwilę później całkowicie naga.
A rozbierała się powoli, jakby chcąc mnie doprowadzić do szału tym czekaniem. Chcąc ją jakby ponaglić, pomagałem jej ze ściąganiem warstw materiału. Drżały mi ręce, gdy tylko spod atłasów dostrzegałem kawałek lśniącej skóry. Nawet nie wiedziałem, że podniecenie może być tak silnym uczuciem. Taki, które zawładnie ciałem bezgranicznie. Tak, że nawet na swojej klatce piersiowej poczułem sączące się kropelki potu. I to wtedy, gdy już mogłem dotknąć nagich piersi Teresy.
Nie mogłem nacieszyć się jej delikatną skórą o lekko waniliowym zabarwieniu. Teresa była bardzo szczupłą, młodą kobietą. Praktycznie gorset nie był jej potrzebny, talia była wystarczająco wąska. Długie nogi, połączone z jędrnymi pośladkami, które jakby były stworzone dla mych dłoni. Dłoni, które z każdym dotykiem trzęsły się coraz to bardziej. Musiałem to powstrzymać w jakiś sposób, nie mogłem spłoszyć Teresy tym, że nie panuję nad ciałem. Skupiłem się na całowaniu jej skóry. Tyle wulgarnych myśli przeszło mi przez głowę w tych chwilach. Gdy mój język zasmakował jej szyi a potem ust, zapomniałem o nieprzyjemnych dreszczach pod skórą na mych rękach.
- Ale to będzie nasza… tajemnica. – Mruknęła dziewczyna, gdy kładłem ją na poduszkach na hotelowym łóżku.
- Ta, tajemnica… a teraz cichutko. – Szepnąłem jej do ucha rozpinając w tym samym czasie pasek od spodni.
Jeszcze przez ułamek sekundy, chcąc ułożyć się na jej ciele, miałem wątpliwość czy aby dobrze robię. Jednak zachęcony dotykiem jej dłoni szybko zapomniałem o rozpraszających mnie myślach. Swoimi palcami wędrowałem po brzuchu Teresy, próbując wywołać u niej lekkie dreszcze. Udało mi się. Wtedy dopiero do mnie doszło, że to ja przejmuję inicjatywę. Od tamtej chwili to ja decydowałem co się stanie z naszymi ciałami.



Nie zdawałem sobie sprawy ile czasu mogliśmy się kochać. Byłem jakby półprzytomny, zwracałem uwagę tyko na błyszczące ciało Teresy. Dopiero, gdy do mych uszu doszły ostatnie, słabnące już jęki dziewczyny, obudziłem się z tego stanu.
Nieco zmęczony, ułożyłem się obok niej, przetarłem parę razy twarz, jakby chcąc się upewnić, czy naprawdę to wszystko zaszło. Jeszcze przez parę chwil tak leżałem, patrząc w sufit i słuchając oddechu Teresy.
- Chyba… chyba musze uciekać. – odparłem, zdając sobie sprawę, ze w każdej chwili do pokoju może wrócić panna Koff. Dziewczyna przytaknęła i podała mi ubranie.
Zakładając koszulę, wyjrzałem za okno. I wtedy zauważyłem, że po drugiej stronie ulicy stoi Tymoteusz. Czekał na kogoś. Może na mnie? Nie, na pewno na kogoś innego. Jednak coś mnie tknęło, by jak najszybciej do niego zejść i zagadać.
- Coś się stało? – Zapytała Teresa widząc jak wpatruję się w okno.
- Nie, nie… tylko… widzę kogoś znajomego. To tyle.
Ucałowałem ją szybko w policzek, zarzuciłem marynarkę i wyszedłem. Idąc już w stronę schodów, spojrzałem przez ramię i posłałem uśmiech dziewczynie o pięknym ciele, która usiłowała ułożyć sobie ponownie włosy.
Na pewno wrócę, myślałem, na pewno. Musiałem tam wrócić.



Jednak Tymoteusz czekał na mnie. Gdy tylko wyszedłem z budynku, on podszedł do mnie. Uśmiechnął się i jednocześnie rzucił niedopałek papierosa pod moje nogi.
- Witam, witam… - mruknął.
- Skąd wiedziałeś, ze tu jestem?
- Cóż, widziałem jak wchodzisz do tego hotelu. – Zza płaszcza wyciągnął srebrną papierośnicę i zapalił ponownie.
- Czekałeś na mnie…?
- Można tak ująć. Uznałem, ze warto ci przypomnieć o zaproszeniu… mogłeś przecież zapomnieć, miałeś ciekawsze zajęcie przed chwilą.
Nagle ogarnęła mnie wielka złość. Bezczelność, wielka bezczelność biła od tych słów.
- Lepiej uważaj na słowa. – Ostrzegłem robiąc krok ku mężczyźnie, który zaczął się cicho śmiać pod nosem
- Uważam bardziej niż ty… ale dość gadania. Chodź.
- Co?
Mężczyzna spojrzał na mnie wyraźnie znudzony moimi pytaniami. Wypuścił dym papierosowy między zębami, prosto w moja twarz.
- Jak to, gdzie? Przecież wczoraj cię zapraszałem. A teraz chodź. Zmienione lokum. Przyjęcie odbędzie się gdzie indziej.
Po chwili wahania postanowiłem iść za Tymoteuszem. Zanim jednak weszliśmy w jakiś ciemny zaułek, spojrzałem na okna hotelu jakby wypatrując w nich twarzy Teresy. Nie znalazłem jej.



Szliśmy bardzo długo, nim dostaliśmy się do miejsca schadzki. Było to w jednej z najstarszych dzielnic w mieście, którą niedawno nawiedził pożar. Przez to, była zniszczona, mnóstwo okien było zabitych deskami, drzwi w kamienicach wyważone, na chodniku leżało mnóstwo szmat i innych śmieci. Pamiętam widom nisko unoszącej się pary nad kratkami kanalizacyjnymi. I to wilgotne powietrze wymieszane z zapachem spalonego drewna.
Dziwiłem się, jak ktoś może w takim miejscu urządzać przyjęcia czy schadzki.
Weszliśmy do budynku, który w miarę ocalał w czasie pożaru. W każdym razie, miał całe drzwi i okna. Już w dolnym holu słyszałem śmiechy i wesołe rozmowy dobiegające w wyższego piętra. Gdy weszliśmy na szerokie schody, ktoś z góry zawołał:
- Już idą, już idą!
W odpowiedzi zabrzmiał dziewczęcy chichot. Głośny chichot. Mnóstwo kobiet w tym czasie zabrało głos. Coś mruczało a ich gromki śmiech powitał Tymoteusza i mnie, gdy już znaleźliśmy się na pierwszym piętrze.

Ostatnio edytowane przez Człowiek w zielonych rajtuzach : 03.01.2008 - 14:10
Człowiek w zielonych rajtuzach jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 07.09.2007, 15:32   #157
Liv_Hanna
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Helena Wiktoria

No, nareszcie powróciła prawdziwa "Helena Wiktoria"!
Bardzo mi się podobało. Czekam na dalszą część.
  Odpowiedź z Cytatem
stare 07.09.2007, 16:09   #158
miracle
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Helena Wiktoria

Bardzo mi się podobał odcinek, jak Twój każdy.
Nie będe oceniać, bo to chyba nie pasuje do tego poważnego FS

Poprostu:
Podoba mi się i czekam na dalsze części.
:*
  Odpowiedź z Cytatem
stare 07.09.2007, 16:31   #159
Nikara
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Helena Wiktoria

Wspaniały odcinek! Bardzo ładnie to opisałaś, jestem pod wrażeniem. A ci Gespenstowie coraz bardziej mnie interesują. Ciekawe, kim na prawdę są.
Interesująco zapowiada się także impreza. byleby tylko Teresy nie zdradził! ;p

czekam na następny odcinek.
  Odpowiedź z Cytatem
stare 07.09.2007, 20:27   #160
Jaredka
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Helena Wiktoria

Kolejny wspaniały odcinek, piękne zdjęcia i wogóle cudeńko czekam na dalszą część
  Odpowiedź z Cytatem
Odpowiedz


Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości)
 

Zasady Postowania
Nie możesz zakładać nowych tematów
Nie możesz pisać wiadomości
Nie możesz dodawać załączników
Nie możesz edytować swoich postów

BB Code jest włączony
Emotikonywłączony
[IMG] kod jest włączony
HTML kod jest Wyłączony

Skocz do Forum


Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 17:09.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023