11.07.2012, 16:11 | #1 |
Guest
Postów: n/a
|
omega's falmilies
Bohaterzy występujący w tej historii zostali wyróżnieni w Gali Opowiadamy Jak Sobie Gramy 2012 Alice Hapter-Clark hej hej, postanowiłam się przenieść, na początek z rodziną Hapter-Clark =D CZĘŚCI I II III IV V VI ( w tytule pomylone cyferki, nie przestraszcie się ) VII -> poniżej... VIII IX X XI XII Rodzina Hapter- Clark, część VII Tygodnie mijały a w domu przybywało coraz więcej rodzinnych akcentów. Alice właśnie weszła do domu- Jack już był i sądząc po odgłosach w kuchni przygotowywał późny obiad. - Hej, Jackie. - Cześć skarbie, co taka przygaszona? - Byłam w mieście i musze ci coś powiedzięc.... - "Tylko nie wiem jak", dodała w myślach - Później, ok? Właśnie osiągnąłem sukces- zrobiłem kolację! - Serio? A nie zapomniałeś wyciągnąć jej z piekarnika? Jack się zmartwił: - No ale przecież wyłączyłem temperaturę, to wystarczy, nie? - Wystarczyłoby, tyle że tego nie zrobiłeś. Twoja lazania lekko się przypiekła....- rozbawiona wyjęła z piekarnika czarną, prostokątną grudkę. - To były grzanki.... No cóż, każdemu zdarzają się wpadki. Ali sięgnęła po chleb z dżemem dla siebie i zupkę na szybko dla uzdolnionego kulinarnie męża. Po zjedzeniu Jack zabrał się za zmywanie, a Ali nasypała karmę Alexowi. ... która chyba mu zasmakowała.... - Słuchaj, przejedziemy się do miasta? Muszę kupić parę...eee, arbuzów.- Improwizacja czasem działa, Ali się z tego ucieszyła. - Arbuzów? Skoro chcesz...I tak nie mam nic do roboty. Po zakupie arbuzów ( Ali zażyczyła sobie 5!, z czego jeden zjadła po drodze do księgarni. Jack udawał że tego nie widzi... - Dobra, koniec tego, widzę jak się na mnie gapisz.- Ali zatrzymała się i chwyciła męża za ramię- Przyjechałam tu po to, żeby ci coś powiedzieć. A arbuzy wcinam z nerwów, więc cicho. Chodzi o to, że jestem w ciąży. Jack spojrzał na Ali z beznamiętną miną, a po chwili po prostu ją pocałował: -Wiem. Widać. Zgodziłem się żeby tu przyjechać, bo muszę wstąpić do banku i skoro mi już powiedziałaś, przy okazji kupić książki o dzieciach. Nie patrz tak na mnie, przecież nie powiedziałem " Odwal się, nie kocham cię, nie chce tego dziecka". Skarbie, to przecież wspaniale! Ali strasznie się uspokoiła i ucieszyła. Pojechali do domu, a Ali po drodze wspomniała że za parę tygodni są umówieni do lekarza są umówieni na wizytę kontrolną do lekarza. *** Jack przez cały czas zajmował się Ali- masował ją, robił śniadania, obiady...Dbał o to, żeby nic nie dźwigała. Dzisiaj mieli jechać do lekarza- Ali strasznie się denerwowała, miała przeczucie, że coś pójdzie źle.... Jack i Alex czekali na dziedzińcu w szpitalu. Ali dołączyła do nich po dopiero godzinie. Po drodze minęła młodą kobietę z wózkiem i rozpłakała się na dobre. - Jezu drogi, co się stało?- Jack zerwał się z miejsca, kiedy zobaczył Alice. - Lekarz mówi, że nie jest za dobrze, boże. To dziewczynka. Jezu, chce mi się r-ryczeć. Dał mi numer do jakiegoś lekarzowego prywata, z na-na...- nie pogła powstrzymać łez. - Ciii, ciii, będzie dobrze. Zadzwonimy do niego i się umówimy, słyszysz? Wszystko będzie dobrze, tylko się uspokój...Chodź. Po drodze widziałem sklep dla dzeci, jeśli się pośpieszymy, zdążymy kupić całe wyposażenie... - D-dobra. Prowadź. ** Jack był zdenerwowany tak samo jak Ali, ale starał się tego nie okazywać. Kupili wszystkie meble, zabawki, kołderki, butelki i inne, przez co Ali poprawił się humor. Przyjechali do domu- dowóz łóżeczka i innych mebli zaplanowany był na 19.00 Usiedli na kanapie, przytulili się i czekali. Ali nadal miała łzy w oczach- Gavin Pinkerton, lekarz do którego miała zadzwonić nie odbierał, i nie było go w domu. Bała się, że coś może się stać dziecku, lub jej. Ali ze zdenerwowania zjadła resztę arbuzów... Apetycik? Po chwili przyjechali panowie z meblami. Smutki nagle zniknęły, kiedy w prog pojawiło się wrzosowe łóżeczko i trylion zabawek w kartonach. - Meblowanie czas zacząć! - Jack cieszył się, że Ali wreszcie się uśmiecha. Po chwili pokoik skończony- Ali zrobiła zdjęcie i dołączyła do albmumu. *** W nocy Ali obudziła się z okropnym bólem, Jack zaraz po niej. - Skarbie, to już! - Co?! Przecież mamy jeszcze półtorej miesiąca! Pojechali do szpitala- po paru godzinach było po wszystkim- urodziła się zdrowa, choć bardzo malutka córeczka Ali i Jacka- Miranda. Tatuś był wniebowzięty, że za chwile ujrzy małą, okazało się jednak że i Ali i Miranda muszą zostać w szpitalu przynajmniej tydzień- Ali była niestabilna, blada jak ściana i słaba. Tak jak córka.... *** Wróciły do domu dopiero po 10 dniach- zdrowe i silne, chociaż Ali musi stawiać się co tydzień u lekarza. Okazało się, że za młoda już nie jest i ciąża jej nie służy- straciła wiele krwi. Ale mimo wszystko, obydwoje kochali małą Mimi <3 Koniec. Dzięki, że dotrwaliście do końca, czuję że powinnam to przenieś do Fotostory, a nie tu, ale...Dzięki! Ostatnio edytowane przez Vanitas : 08.09.2012 - 08:15 |
|
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
|
|