Wróć   TheSims.PL - Forum > Simowe opowieści > The Sims Fotostory
Zarejestruj się FAQ Społeczność Kalendarz

Komunikaty

 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Prev Previous Post   Next Post Next
stare 26.04.2009, 15:24   #1
Red Trumpet
 
Avatar Red Trumpet
 
Zarejestrowany: 03.01.2009
Skąd: Poznań
Płeć: Kobieta
Postów: 212
Reputacja: 10
Domyślnie Projekt "Camelot"

Hejka. Przedstawiam Wam moje pierwsze fotostory.
Dodaję prolog i pierwszy rozdział, ponieważ prolog był bardzo krótki.
Jakby co, nie jest to FS o jakiejś zakompleksionej nastolatce. Nic w tym stylu! Będzie to historia fantasy, ale nie o wampirach i wilkołakach
Mam nadzieję, że sie spodoba, a szczególnie miłośnikom tajemnic i jeszcze czegoś, czego nie zdradzę . Miłego czytania .


Projekt „Camelot”



Prolog:

Starszy mężczyzna, będący od wielu lat w śpiączce, leżał na łóżku szpitalnym, okryty kołdrą. Kiedy pielęgniarka podeszła do niego, by zmienić kroplówkę, on zaczął coś mamrotać. Powoli otwierał powieki, podnosił ręce. Jakież zdziwienie było, kiedy mężczyzna wstał. Nawet nikt nie nakazał staruszkowi wrócić z powrotem do łóżka. Nagle przemówił:
- Wszystkie moje sny! To wszystko prawda! Nie bez powodu zapadłem w tak długi sen, to wszystko tylko po to bym dowiedział się o projekcie "Camelot". To Bóg chciał, żebym to wiedział, może to jedyna droga do... - Kiedy pielęgniarka zdążyła już zrozumieć, że pacjent wstał, czym prędzej nakazała mu wrócić do łóżka, nie pozwalając przy tym by dokończył zdanie.

- Nie wie pan, co pan mówi. Proszę się położyć i trochę przespać. - powiedziała jeszcze trochę zszokowana pielęgniarka.
- Ale dopiero co się obudziłem! I wszystko, co śniło mi się, jest PRAWDĄ!!! Projekt "Camelot"... piramida... tajemnica...planeta "X"... ta jedyna, Laura Finnegan, ona... - Krzyczał na całe gardło, lecz kobieta znowu mu przerwała, tym razem używając więcej siły. Udało jej się przytwierdzić staruszka do łóżka, lecz nie udało jej się zatrzymać słowotoku starszego pana.
- Nie, to niemożliwe, a jednak! Laura, tak to ona! Przyprowadźcie ją do mnie! - Teraz staruszek przestał mówić i czekał na odpowiedź, lecz ona nie padła. Za to lekarz, który właśnie wbiegł na salę, wbił igłę w rękę pacjenta, a ten od razu zasnął...




Rozdział 1:

Leżałam na łóżku, wpatrując się w biały sufit mojego pokoju. Słyszałam krople deszczu uderzające głośno o parapet, słyszałam wiatr huczący za oknem, z taką siłą jakby chciał zburzyć wszystkie domy w promieniu 10 kilometrów.

Nagle przed oczami stanęła mi wizja tamtego strasznego dnia:
Wyprowadzałam psa na spacer, nie byłam daleko od domu. Nagle poczułam zapach palonego drewna. Pomyślałam, że ktoś zorganizował sobie ognisko w parku, lecz trochę zdziwił mnie fakt, że ktoś wpadł na taki pomysł w środku dnia. Moje przemyślania przerwał przeraźliwy krzyk kobiety. Odwróciłam się, ponieważ byłam ciekawa co się dzieje, lecz z przerażeniem stwierdziłam, że nad moim domem unosi się wielka chmura dymu. Czym prędzej pobiegłam w tamtą stronę , puszczając smycz, na której uwiązany był mój pies. Biegłam ile sił w nogach i w końcu dotarłam na miejsce. Moim oczom ukazał się straszliwy widok płonącego budynku. Ogień pochłonął już cały parter i pierwsze piętro. Krzycząca kobieta, będąca moją matką, niebezpiecznie wychylała się przez okno. W końcu w akcie desperacji postanowiła skoczyć...

- Nie! - krzyknęłam, ale było już za późno. Podbiegłam do niej, leżącej już na ziemi, a ona powiedziała bardzo słabym głosem:
- Kocham cię Lauro, zawsze będę. - i wyzionęła ducha. Rozejrzałam się, by znaleźć jakąkolwiek deskę ratunku, lecz wiedziałam, że mojej mamie już nic nie pomoże. Wtedy zauważyłam przez okno mojego tatę, walczącego z żywiołem w kuchni na parterze. Szybko podbiegłam do okna i otworzyłam je. Teraz cały czas wypominam sobie moją głupotę, ponieważ gdy tylko otworzyłam okno, powiew zimnego wiatru dostał się do domu i jeszcze bardziej rozniecił ogień. Mój tata usilnie próbował temu zapobiec, lecz na darmo. Już miał wybiegać z pokoju, kiedy wielka belka drewna, która spadła z sufitu przygniotła go do podłogi.

Najszybciej jak mogłam wskoczyłam do domu przez okno, by ratować mojego tatę. Próbowałam zdjąć z niego belkę, lecz była za ciężka. Napierałam na nią z całej siły, lecz ona nawet nie drgnęła. Wtedy usłyszałam syreny dwóch wozów. Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam karetkę i wóz strażacki. Z tego drugiego od razu wyskoczyło dwunastu mężczyzn, którzy zaczęli gasić pożar, wielkim wężem, podłączonym do wozu. Potem następnych czterech ludzi ruszyło w kierunku palącego się domu.
- Tutaj! - krzyknęłam na całe gardło. Miałam nadzieję, że mnie usłyszeli, ponieważ znowu schowałam się w domu, żeby ratować ojca.
- Tato! Tato! Odezwij się, mrugnij, cokolwiek! Muszę wiedzieć, czy wszystko jest dobrze! Tato! - krzyczałam spanikowana. Nie doczekałam się żadnej odpowiedzi ze strony ojca, lecz jeden ze strażaków, który właśnie wszedł do pokoju w ognioodpornym ubraniu powiedział:
- Zostaw go dziewczynko, my się nim zajmiemy. Pozwoliłam, żeby mężczyźni wzięli mojego tatę, lecz zauważyłam, że za bardzo im się nie śpieszy.
- Pośpieszcie się! On może przez was zginąć! - Krzyknęłam do nich, lecz oni bez słowa wyszli z pomieszczenia, tylko jeden z nich został ze mną i powiedział:
- Dla twojego ojca juz nie ma ratunku, przepraszam... - Wziął mnie na ręce i wyniósł z budynku, który niegdyś był moim domem. Wtedy zobaczyłam, jak czterech mężczyzn wpakowuje do karetki dwa białe worki. Dopiero wtedy zrozumiałam, że straciłam moich rodziców na zawsze i zaczęłam rzewnie płakać...
Gdy przypomniałam sobie koniec historii, po moim policzku spłynęła słona łza. Wtedy do mojego pokoju, a raczej naszego pokoju wtargnęły dwie blondynki, Whitney i Shirazz. Boże, jak ja ich nienawidziłam!

- Czego beczysz Laura? – spytała niegrzecznie Whitney.
- Właśnie, czego beczysz? – powtórzyła Shirazz.
- Idźcie stąd! Nie chce was widzieć! - krzyknęłam do nich.
- Ale czemu? To przecież też nasz pokój. Oj biedna Laura, będzie musiała znosić nasze towarzystwo. - zaśmiała się jedna z nich. - A my będziemy musiały znosić jej płacz. - zadrwiła jeszcze raz.
- Właśnie. - powiedziała druga.
- Zamknij się Shiz! - nakazała Whitney. Wtedy Shirazz zamknęła buzię i juz nic nie powiedziała, ale Whitney... Whitney ciągle mi coś dogadywała. W końcu wściekłam się i wybiegłam z pokoju, zmierzając w kierunku komórki pod schodami. Schowałam się w niej, święcie przekonana, że nikt mnie tam nie znajdzie. Po chwili usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Ktoś powiedział:
- Przepraszam, mogę wejść? - Po głosie poznałam, że jest to starsza pani, nasza opiekunka.
- Tak proszę. - odpowiedziałam cicho. Kobieta weszła do środka bezszelestnie i zapaliła światło.

- Dziecko, wiem jak ciężko jest żyć w domu dziecka, ale masz siedemnaście lat i już niedługo będziesz mogła opuścić nas na zawsze. - próbowała pocieszyć mnie opiekunka, ale jakoś mnie to nie przekonało.
- Naprawdę, nie musisz chować się po kątach, wystarczy, że powiesz mi co się dzieje. - spróbowała jeszcze raz. Tym razem już nie mogłam wytrzymać i wszystko jej opowiedziałam. O tym jak dwie blondynki dokuczają mi i o tym jak się czuję tutaj.
- Moje dziecko, czemu nie powiedziałaś o tym wcześniej? - zapytała z troską staruszka, lecz nie pozwoliła mi odpowiedzieć, tylko wybiegła z komórki i zawołała:
- Whitney, Shirazz! Do mnie!
__________________
mod edit: nieregulaminowa sygna.

Ostatnio edytowane przez Red Trumpet : 18.05.2009 - 15:52
Red Trumpet jest offline   Odpowiedź z Cytatem

PAMIĘTAJ! Źródłem utrzymania forum są reklamy. Dziękujemy za uszanowanie ich obecności.
 

Tagi
projekt "camelot"


Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości)
 

Zasady Postowania
Nie możesz zakładać nowych tematów
Nie możesz pisać wiadomości
Nie możesz dodawać załączników
Nie możesz edytować swoich postów

BB Code jest włączony
Emotikonywłączony
[IMG] kod jest włączony
HTML kod jest Wyłączony

Skocz do Forum


Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 11:24.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023