Temat: Dark Vamp
View Single Post
stare 28.02.2011, 12:23   #23
Brutus
 
Avatar Brutus
 
Zarejestrowany: 06.07.2009
Skąd: Gdańsk
Wiek: 28
Płeć: Mężczyzna
Postów: 248
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Dark Vamp

Alicja siedziała zapłakana na sofie w salonie, w domu swojej córki.
- Wszyscy zginęli – szeptała przez łzy.
Na stoliku leżał stary numer „Wieści Paryża” ze zdjęciem restauracji na okładce.
- Pani Alicjo, przyniosłem tą szkatułkę, o którą pani prosiła. Była tam, gdzie pani przewidywała. – Kamerdyner wskazał na pieczęć na szkatułce. – Panna Shannon najwyraźniej jeszcze jej nie otwierała, bo jest na niej pani pieczęć.
- Dziękuję ci. Ta szkatułka była mi bardzo potrzebna. Teraz, kiedy Shannon nie żyje, moja druga córka może przejąć rodowe dziedzictwo. Nic mnie już tu nie trzyma. Zamów samochód, zaraz wyjeżdżam. Przede mną długa droga. Helenka mieszka nad jeziorem Bodeńskim.
Alicja spacerowała po ogrodzie ze szkatułką w dłoniach. Przypomniała jej się właśnie pewna chwila z przeszłości. Straszna chwila.
Rok 1886. Alicja miała dziesięć lat, kiedy matka oświadczyła jej, że nie dostąpiła chwały bycia wampirzycą, bo zwykle ten dar objawiał się przed dziesiątym rokiem życia, więc rodzina spisała ją na straty. Wiele lat później okazało się, że Alicja jest jedyną żyjącą członkinią rodziny i odziedziczyła cały rodowy majątek. To spotęgowało jej dumę i doprowadziło do tego, że zamknęła najcenniejszy rodowy skarb w drewnianej szkatułce, który miał czekać na swój dzień.


- Shannon! Tak się cieszę! – krzyknęła Kordelia z entuzjazmem, kiedy wampirzyca i Robert pojawili się u jej drzwi. – Myślałam, że zginęłaś! Nawet nie wiesz jaka jestem szczęśliwa!
- Dzień dobry Kordelio! Tobie również radzę najpierw się przywitać, a nie od razu zaczynać z takimi wyznaniami. Mogłabyś okazać trochę więcej dobrych manier, szczególnie, że Robert patrzy na ciebie i nie może się nadziwić jaka niewychowana z ciebie pannica – powiedziała wampirzyca z zażenowaniem.
- Cała Shannon! – Uśmiechnęła się Kordelia. To jej słownictwo jest doprawdy rozbrajające. – zwróciła się do Roberta. – Kordelia, miło mi pana poznać.
- Robert, mi również panno Kordelio.
- Dosyć tych czułości! – wtrąciła Shannon. – Kordelia pakuj się i wyjeżdżamy. Nie mamy czasu do stracenia.
- Wyjeżdżamy? Ale dokąd? – zapytała dziewczyna, ale wampirzyca już trzymała podróżną torbę i pakowała rzeczy z szafy Kordelii.
- Do Los Angeles, a dokładniej do Hollywood. Myślę, że razem czeka nas świetlana przyszłość w przemyśle rozrywkowym! – powiedziała Shannon.
- Ale ja nie mogę podejmować tak ważnych decyzji pod wpływem chwili. To wymaga głębokiego przemyślenia.
- Ależ nie musisz się tym martwić, kochana. Ja już wszystko przemyślałam.
- A co z Edgarem? – zapytała Kordelia łudząc się, że coś działa. Wiedziała, że jej los został już przesądzony. Wyjeżdża do Hollywood robić karierę.
- Zapomnij o nim. Jako gwiazda kina będziesz miała dziesiątki adoratorów. Mamy po dwadzieścia lat, całe życie przed nami.
- No nie wiem, waham się.
- Czyż nie kochamy obie teatru i kina?
- Kochamy.
- Czyż nie mamy obie doświadczenia w przemyśle filmowym?
- Mamy.
- W iluż to filmach zagrałyśmy już?
- Oj w wielu, wielu.
- No to jedziemy do Hollywood?
- A mam inne wyjście?


- Dzień dobry. Nazywam się Shannon Evans, a to jest moja najlepsza przyjaciółka, Kordelia Hell. – powiedziała wampirzyca dźwięcznym głosem wchodząc wraz z przyjaciółką do gabinetu dyrektora jednego z restauracji w Hollywood.
- A co panie do mnie sprowadza? – zapytał spoglądając z pożądaniem w dekolt dziewczyn.
Shannon ucieszyła się widząc to. Był to jeden z elementów jej planu. Pokazać swoje wdzięki i wedrzeć się na szczyt, ale trzeba do czegoś zacząć.
- Chciałybyśmy podjąć pracę w pana restauracji. – powiedziała Kordelia.
- Nie potrzebujemy kucharek, barmanek ani żadnych innych osób – powiedział z rozpaczą w głosie.
- Ale my nie chcemy ciężko pracować! – zaprzeczyła Shannon podchodząc bliżej do dyrektora, który zaczął się ślinić. – Chciałybyśmy zająć się oprawą artystyczną w pańskiej restauracji. Wiemy, że goszczą w niej przeróżni milionerzy, którzy z pewnością zadowoliliby się pięknym śpiewem tak dwóch uroczych dziewczyn jak my co?
- Ależ oczywiście! Są panie zatrudnione! – krzyknął dyrektor ścierając pot z czoła.
- O to ci chodziło Shannon? – zapytała Kordelia po wyjściu. – Żeby śpiewać do kotleta starym grubasom?
- Nie rozumiesz mnie, kochanie. To tylko początek mojego misternego planu, żeby wedrzeć się na szczyt w showbusinessie.
- Coś nie mam zaufania do tego twojego planu. Niedługo nie będziemy miały pieniędzy na jedzenie. Nie jestem do końca przekonana, czy potrzebny jest nam dom w Beverly Hills. Mogłybyśmy równie dobrze mieszkać w małej kawalerce na przedmieściach, pracować w restauracji i nie martwić się o to, czy będziemy mieć jutro chleb.
- Kochana, którym dziewczynom łatwiej zdobyć rolę w wielkiej produkcji Hollywood: dwóm, skromnym, dorabiającym po godzinach w restauracji, czy pięknym, bogatym paniom, które mieszkają w Beverly Hills i umilają życie milionerom?
- Zostawiam sprawy w twoich rękach, ale pamiętaj, ja chcę jutro mieć co jeść!
- Zostaw to mnie. Widzę, że pan Nabob spogląda w naszą stronę. Chodź, przysiądziemy się do niego.


- Witam panie Nabob. Nazywam się Shannon Evans, a to jest moja przyjaciółka Kordelia Hell. Jesteśmy wpływowymi szlachciankami z Paryża i przyjechałyśmy tu, żeby pokazać pięknym dżentelmenom jak potrafimy śpiewać.
- Panno Evans, jestem zaszczycony. Bardzo chciałbym, żeby poznały panie moją córkę, Lorelei Nabob. Ona również, tak samo jak wy chcę zrobić karierę w przemyśle rozrywkowym.
- Och, panie Nabob, przyjaciele mówią mi Shannon, a pan jest chyba moim przyjacielem prawda?
- Oczywiście Shannon.
- Zapewne chciałby pan usłyszeć ja Shannon śpiewa, panie Nabob – powiedziała Kordelia.


- A więc śpiewamy Kordelio! – krzyknęła Shannon i wstała pociągając Kordelię za sobą. Weszła na barowy kontuar i zawołała: - Panie i panowie, nazywam się Shannon Evans, a to moja przyjaciółka Kordelia Hell. Jesteśmy wpływowymi paryżankami i jutro urządzamy tu recital, ale specjalnie dla państwo zaśpiewamy jedną piosenkę już dziś. – Shannon podeszła do gramofonu, ustawiła płytę i stanęła powrotem na kontuarze. Kiedy dziewczyny zaczęły śpiewać, wszystkie szepty umilkły i wszystkie oczy zwrócone były na nie. Ich przejmujący głos oczarowywał każdego, kto go usłyszał, a niespotykana uroda dziewczyn, usidlała każdego, kto na nią spojrzał. Po zaśpiewaniu przez nie piosenki, na Sali rozległy się głośne brawa, a dziewczyny ukłoniły się, zeszły z kontuaru i wróciły do stolika pana Nabob.
- Wprost cudownie dziewczęta! – zawołał starszy pan. – Spójrzcie, ten producent, który siedzi obok chyba również jest zachwycone, bo idzie tu. Oj, chyba możecie spodziewać się głównej roli.
__________________
indywidualnyobserwator.blogspot.com
Brutus jest offline   Odpowiedź z Cytatem