Wróć   TheSims.PL - Forum > Simowe opowieści > The Sims Fotostory
Zarejestruj się FAQ Społeczność Kalendarz

Komunikaty

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
stare 19.04.2005, 19:00   #1
dorothy
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Milczenie Księżyca




Odc.1.Otworzono bramy nieba.

"Kiedyś zdawało mi się, że wszystko co może istnieć musi też kiedyś zginąć, zniknąć. Świat ograniczał się tylko do spraw, które mogłem zobaczyć a nawet przeżyć. Życie jednak postanowiło odkryć przede mną swą tajemnicę, którą Ty przechowywałaś. Dzisiaj wiem, że nic nigdy nie ginie i nie znika. Jeśli jednak tak się dzieje jest to wyłącznie wina naszych oczu i uszu. Dlaczego tak późno to zrozumiałem? Już dawno temu chciałaś mi to wytłumaczyć. Wiem, niestety nie zdąrzyłaś, dlatego uważam, że jestem Ci to winien. Spowiadam się ze wszystkiego co uczyniłem i czego nie uczynię, za słowa, za myśli.
Spowiadam się za nią..."




Już z daleka w oczy Maksa rzucały się strzeliste sosny rosnące przed willą. Ciekawiło go jak mogą wyglądać w dzień. Stając przed bramą spojrzał na zegarek, który wskazywał jedenastą wieczorem i z twarzą pełną niezadowolenia stwierdził, że chyba do końca życia zawsze i wszędzie spoźniać się będzie. Zastanawiał się nad tym czy kiedykolwiek jakiś autobus dojechał tam gdzie powinien o wyznaczonej godzinie, gdy nagle inna myśl zwróciła jego uwagę. W miejscu o którym nic nie wiedział miał spędzić rok swojego życia a następnie według rodzinnej tradycji stać się lekarzem. Jednak dziwiło go, że ciotka, o której istnienu dowiedział się bardzo niedawno i która prawdopodobnie była zapomnianą gałązką a może, ze względu na wiek konarem drzewa genealogicznego, poczuła nagle przyływ dobrych uczuć i postanowiła zaoferować wszelką pomoc, ze wzgledu na zły stan materialny rodziny Maksa. On sam wiedział tylko, że jest jego ciotką i że podobno jest bardzo bogata. Czuł ogromną pustkę, tak jakby zaczynał wszystko z niczym. Pocieszał się myślą, że na pewno domownicy czekają na gościa, a gdy poczuł się wystarczająco spokojny w głowie zaczął układać tekst, który miał być usprawiedliwieniem jego beznadziejnego spoźnienia. Zebrał się w sobie i spokojnym krokiem zbliżył się do bramy. Nacisnął jeden z przycisków i usłyszał cienki głos jakiejś kobiety:
-Słucham?
-Jestem Maks Malkovich...
-A Pan Malkovich! Już otwieram.
Odpowiedź ta nieco go zdziwiła, zupełnie jakby czekano na kogoś innego. Nie zastanawiał się nad tym dłużej, tym bardziej, że dopiero teraz dostrzegł dwóch mężczyzn w czarnych garniturach i okularach, którzy nieruchomo stali w pobliżu drzwi wejściowych. Niezwykle dobrze pasowali do białych płytek i jasno pomalowanego domu. Maks uśmiechnął się pod nosem nie rozumiejąc co to ma znaczyć, gdy nagle jego uśmiech znikł. Gdy brama otworzyła się zauważył, że było ich więcej. Nawet nie miał odwagi liczyć, tylko niezwykle zmieszany przekroczył prędko bramę.





"Tutaj zaczyna się wszystko, co już nigdy się nie powtórzy. Tu zaczyna się nowa droga, zupełnie inna od wszystkich pozostałych. Tutaj rozpoczyna się moje życie, nowe życie."

Szybkim krokiem, nie rozglądając się Maks zmierzał ku drzwiom wejściowym. Czuł się jak uczestnik jakiegoś niezwykłego reality-show, co wcale go nie cieszyło. Otworzył drzwi, postawił walizkę i stwierdził, że nikt na niego nie czeka. Panowała tu zupełna cisza, jeszcze gorsza niż na zewnątrz. Spoglądał zdumiony na wielkie schody i zastanawiał się co ma dalej zrobić. Wreszcie zdobył się na odwage i krzyknął:
-Halo?Jest tu ktoś?!

Reakcja była niemal natychmiastowa. Krzyk dotarł do każdego korytarza, pokoju i kąta, burząc niezwykłą ciszę. Echo niosło te słowa wzmacniając i odpowiednio modelując, tak, że wydawały się należeć do jakiejś nieziemskiej istoty. Dom obudził się ze snu. W tym samym czasie przed oczami Maksa przebiegła jedna pokojówka, następnie druga z jeszcze większą tacą od poprzedniczki aż na schodach pojawiła się zaaferowana starsza pani:
-Nie wytrzymam tego! Ileż można?!- wrzeszczała niewiadomo na kogo, a gdy dostrzegła dwudziesto-pięcio letniego młodzieńca z nieco mniejszą wrzawą powiedziała-Mam nadzieje młody chłopcze, że następnym razem będziesz punktualny?
-Tak, mam...
-Marto zaprowadź go do jego pokoju, zresztą wiesz co masz robić!- rzuciła i znikła zaraz za jedną z pokojówek.


Maks stał jak sopel lodu. Nie tak wyobrażał sobie starszą panią. Został sam na sam z Martą, zapewne bardzo młodą dziewczyną, która jednak nieźle maskowała swoją nieletność pod mocnym makijażem. Gdy zostali sami natychmiast się roześmiała i powiedziała:
-Co tak stoisz jak kołek? Nie mamy czasu, chodź za mną. Jesteś Maks prawda? Ja jestem Marta, ale masz minę, jak zbity pies. Och jak się rozgadałam! Do rzeczy...jutro ktoś oprowadzi Cię po domu, tylko sam nigdzie nie wchodź, ok? Miałam powiedzieć Ci o kilku zasadach w tym domu, więc po pierwsze ... hej uważaj bo się połamiesz, co to ja mówiłam...Ach tak! Tutaj ubóstwia sie lakoniczny sposób porozumiewania się i ciszę, jak spełnisz te warunki to bardzo dobrze. Ja to jestem strasznie rozgadana ale to szczegół...
-Marto!-krzyknęła Pani Lavouris, która już z pierwszego piętra słyszała roześmiany głos pokojówki-Zaraz pożałujesz!
-Przepraszam! Już jestem cicho! Chodźmy, szybciej...


***
Maks opadł bezwładnie na łóżko. To było dla niego jak zimny deszcz. Nie miał na nic ochoty. Zastanawiał się która może być godzina. Przygnębiony usiadł na fotelu przy oknie. Dziwne rozdrażnienie kazało mu przemieszczać sie z kąta w kąt. Na niebie nie było ani jednej chmury. Tysiące gwiazd spoglądało w smutne oczy mężczyzny, gdy ten nagle zauważył czarną limuzynę zaparkowaną po drugiej strony ulicy i sylwetki osób pośpiesznie do niej wsiadających. Nagle poczuł się bardzo sennie. Słońce powoli wychylało się witając dzień, gdy Maks jak dziecko zasnął.



Nowy dzień miał być dla niego następnym, nowym odkryciem. Tylko, że tak naprawde nie mógł zdawać sobie sprawy jak wielkim...

Dziękuję za uwagę. To moje I Fotostory więc liczę na fachową opinię a ponieważ to także mój pierwszy post witam wszystkich.
Z góry dzięki za komentarze. Pozdrawiam.

Ostatnio edytowane przez dorothy : 07.07.2005 - 17:24 Powód: zawsze ten sam
  Odpowiedź z Cytatem

PAMIĘTAJ! Źródłem utrzymania forum są reklamy. Dziękujemy za uszanowanie ich obecności.
stare 20.04.2005, 18:50   #2
dorothy
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odc.2. Jeśli mnie chcesz- znajdź mnie!




Maks obudził się, gdy usłyszał gwałtowne pukanie do drzwi. Kilka krótkich godzin snu sprawiło, że rzeczywistość mieszała się w jego głowie z fikcją, w wyniku czego procesy jego logicznego myślenia uległy znacznemu pogorszeniu. Spojrzał na zegarek, następnie w sufit i już chciał złapać się za głowę, gdy jakiś głos odezwał się zza drzwi:

-Hej?! Śpisz jeszcze? Przyszłam zapytać, czy zejdziesz na śniadanie?- rzekła Marta stukając jeszcze mocniej w drzwi.

-Poczekaj, zaraz otworze.- odrzekł nerwowo wstając na nogi po czym szeptem dodał- Wy tu chyba nigdy nie śpicie... tragedia.

-Już?!

-Teraz możesz wejść.

-Jak tam noc minęła?- zapytała z zalotnym uśmiechem.


Maks przemilczał to pytanie. Jeśli te kilka godzin nazywali nocą, więcej nic nie mogło go zadziwić. Marta zobaczyła jego minę i postanowiła wykorzystać zaistniałą sytuację:
- Wiesz, jeśli będzie Ci się nudzić uwzględnij mnie w swoim terminarzu zajęć, ok?
-Ok.-odpowiedział Maks i poczuł, że obyczaje tego domu nie są mu już obce, gdyż rzeczywiście zaczynał używać coraz krótszych odpowiedzi.
-To idziemy? Nie wiem kto Cię oprowadzi bo ja zaraz muszę wyjść ale oczywiście nie na długo, rozumiesz? Dobra, pośpieszmy się bo wszystko wystygnie. Chciałabym jeszcze dodać, że bardzo Cię lubię i wiesz...

Maks niezbyt uważnie słuchał tego, co miała do powiedzenia dziewczyna. Jej chaotyczne wypowiedzi, na całe szczęście, przerwała jedna z pokojówek wychodzących z sąsiedniego pokoju. Gdy znalazł się w jadalni i ujrzał swoje odbicie w lustrach, które zakrywały przeciwległą ścianę, uświadomił sobie, że nie wygląda zbyt poważnie. Jego niemal chłopięce rysy rzeczywiście mogły sugerować, że jeszcze niewiele wie na temat życia.

Przy stole siedziała jedynie ciotka Lavouris, której teraz mógł przyjrzeć się uważnej. Z wielką niepewnością zajął miejsce na przeciwko a od jej spojrzenia, które można porównać do spojrzenia mściwej, niezrównoważonej psychopatki, wszystkie kwiatki w wazonie pochyliły się ku podłodze:
- Jak Ci się u mnie podoba?
- Bardzo...
- Joanna oprowadzi Cię po domu.
- A...
- Smacznego kawalerze.- syknęła i odłożyła sztućce udając się w bliżej nieokreślone miejsce.


Maks zupełnie stracił apetyt a makaron jakoś dziwnie ciągnął się i ciągnął. Jego głowę zalewały nowe, jeszcze gorsze myśli. Był przekonany, że nie wytrzyma tu następnego dnia, chyba, że zdarzy się cud co samo w sobie równało się z cudem. Joanna weszła akurat, gdy czoło mężczyzny powoli chyliło się w kierunku zimnego makaronu, co przypominało jakiś dziwaczny typ ukłonu:
- Dobrze się Pan czuje?- zapytała z rozczuleniem w głosie.
- Ja? A tak, tak. Wyśmienicie. Pyszna kolacja.- odpowiedział mężczyzna zrywając się z krzesła.


Pokojówka uśmiechnęła się nieznacznie i przybrała dobrze znany wyraz twarzy z lekka przypominający grymas ciotki Lavouris.
- Więc proszę za mną- rzekła- tutaj jest kuchnia, gdyby pan czegoś potrzebował proszę śmiało przychodzić, są tu tylnie drzwi gdyby zechciał Pan zaczerpnąć świeżego powietrza. Idziemy dalej. Tam znajduje się salon a obok jest gabinet Pani. Teraz chodźmy na pierwsze piętro... Te po lewej to pokoje dla służby a te po prawej są dla gości. Tutaj proszę nie wchodzić, ponieważ to pokój Pani Lavouris.- powiedziała z niezwykle surową miną.
- A te drzwi? Do kogo należy ten pokój?- zapytał i natychmiast zauważył na jej twarzy wielkie zakłopotanie.
- Może Pan przebywać we wszystkich pomieszczeniach na parterze, ale proszę pamiętać, że panują tutaj pewne zasady.


Maks usłyszał jakiś drobny hałas. Miał wrażenie jakby ktoś ich obserwował. Zignorował to jednak i udał się z Joanną do kuchni, gdzie kucharka przewracała strony pełne przepisów szukając czegoś odpowiedniego na przyjęcie, które wkrótce miało się odbyć. Mężczyzna niezwykle szybko zyskał jej zaufanie i już po kilkunastu minutach mógł wyciągnąć od niej wszystko, łącznie z pysznym ciastem czekoladowym:



- Gdybyś młody kawalerze tyle lat spędził w kuchni co ja, to ho ho...
- Wspaniale Pani piecze.
- Och, dziękuję! Może skusisz się jeszcze na drugi kawałek?- powiedziała, gdy Maks zauważył jak coś mignęło za drzwiami.
- Co to było?- zapytał zaciekawiony.
- Co takiego? Jeśli to nikt z domowników to pewnie kot Panienki Rity. Gdyby go tylko Pani Lavouris zobaczyła... lepiej nie myśleć. Ona okropnie nie lubi kotów.
- To tu mieszka ktoś jeszcze?
- Tak, właściwie trudno powiedzieć czy mieszka.- zaśmiała się kucharka- Ostatnim razem widziałam ją miesiąc temu, ale jak widzę kota to wiem, że i panienka jest gdzieś w pobliżu. Gdzie to nie mam pojęcia! Według mnie może być wszędzie i nikt jej nie usłyszy. Od dziecka taka była, tylko że wtedy częściej widywałam ją przy stole.- zakończyła ze smutkiem.
- Nie wiedziałem, że ciotka ma córkę.
- Nie, źle mnie kawalerze zrozumiałeś. To córka jej zmarłej siostry.
- Acha, rozumiem.-odparł, nie rozumiejąc kompletnie nic, gdy do kuchni wbiegła właśnie Marta- Już jesteś?
- Szukałam Ciebie wszędzie.
- Jak miło.-powiedział Maks i nagle poczuł nieodpartą potrzebę bliższego zapoznania się z dziewczyną.

W pokoju panował półmrok. Oboje siedzieli na sofie. Marta dobrze wiedziała, że należy wykorzystać zaistniałą sytuację i zaczęła go kokietować. Maks początkowo zgadzał się na to wszystko, ale w porę odzyskał swój zdrowy rozsądek.
- Co ja wyprawiam! Ile Ty masz lat ?
- O co Ci chodzi? Powiedzmy, że niewiele mniej od Ciebie.
- Jestem zmęczony, idź już spać.
- Świetnie, za kogo Ty mnie uważasz?! Myślisz, że możesz robić co Ci się podoba a potem zrzucać winę na mnie? To Ci się nie uda! Nie ja pierwsza Cię podrywałam!

"I pewnie nie ostatnia, dziewczynko." pomyślał w pełni zadowolony z siebie mężczyzna, patrząc jak energicznie trzasnęła drzwiami.
Dopiero teraz był pewien, że postąpił słusznie. Nareszcie miał spokój. Odczekał chwilę i udał się do kuchni. Wszyscy chyba już spali, oczywiście nie wliczając niepokonanych i niezłomnych ochroniarzy, którzy stojąc nieruchomo wlepiali swoje oczy w podłoże, lub też wymachiwali w dość zabawny sposób bronią. Jak dla Maksa mogli nawet strzelać do pokojówek, oby tylko nie zaglądali do kuchni, gdzie liczył na chwilę spokoju.

Gdy tak siedział pijąc sok o bliżej nieokreślonym smaku, który już pewnie dawno temu stracił swój termin przydatności do spożycia, dostrzegł w pobliżu białego kota. Prawdopodobnie był on tym samym stworzeniem, które już wcześniej:
-Kici kici, chodź tutaj...-wyszeptał, kot jednak nie zamierzał wcale podchodzić. Niezwykle szybko przebiegł pod stołem i znikł gdzieś w mroku.

Tej nocy nie tylko Maks nie spał, chociaż jedynie on hałasował w kuchni przewracając się i potykając o rożne przedmioty, podczas gdy bezskutecznie próbował złapać kota, który bawił się świetnie skupiając na sobie całą jego uwagę. W tym czasie pani Lavouris siedziała w jadalni, zupełnie jakby na kogoś czekała. I doczekała się. Jasna postać przeszła przez korytarz niezauważona przez nikogo, tylko oczy ciotki zdążyły ją dostrzec. Po kilku tygodniach poszukiwań zobaczyła swoją siostrzenicę, która znikała zawsze jeśli miała na to ochotę i nikt nie wiedział gdzie tak naprawdę przebywała. Tylko starsza kobieta przypuszczała, że nawet jeśli nikt jej nie widział mogła znajdować się w pobliżu... ale i ona sama nie była pewna swojej teorii.

Ostatnio edytowane przez dorothy : 29.06.2005 - 14:03
  Odpowiedź z Cytatem
stare 15.05.2005, 10:06   #3
dorothy
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odc.3. Z górki na pazurki.

W domu już od wczesnych godzin porannych słychać było odjeżdżające i przyjeżdżające samochody a stare schody bez przerwy skrzypiały. Maksa dobudziła Maria, która oświadczyła, że ciotka wraz z domownikami wybiera się na wycieczkę, chociaż brzmiało to jak przymusowy wyjazd bez zbędnych słów szybko ubrał się i znalazł przed domem, gdzie czekał już samochód. Ciotka Lavouris zaciągnęła Maksa do najdroższego sklepu jaki w życiu widział i kazała mu kupić coś eleganckiego, tym czasem sama rozpoczęła terroryzowanie obsługi. Wychodząc rzuciła spojrzenie w kierunku ekspedientki i dodała:

-Brak Pani gustu, niech Pani się przejrzy w lustrze. Żegnam.


W następnych sklepach sytuacja wyglądała bardzo podobnie. Maks wychodząc śmiał się pod nosem z tych wszystkich skwaszonych min, jakie pozostawiał wychodząc po udanych zakupach.

Dzień szybko minął a to zasługa ciotki z którą po prostu nie można było się nudzić. Było późne popołudnie, gdy wreszcie wrócili do domu.



Ciotka prędko wysiadła z samochodu i przechodząc przez ogród uśmiechała się pod nosem. Maks dobrze pamiętał ten wyraz twarzy. Znaczyło to, że odczuwa ona coś bliskiego zadowoleniu. Mężczyzna wysiadł zaraz za nią i zauważył sznur samochodów stojących za autem, z którego właśnie wyszedł. Ogród zmienił się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, zresztą to samo stało się z kolorem domu, w którym świeciły się wszystkie światła. Jakiś starszy Pan wyprzedził go tuż przed wejściem a tłumy, które zauważył wewnątrz zszokowały go. Zrozumiał, że ten poranny hałas wywołali robotnicy, wnosząc nowe meble i rozpoczynając remont. Ciotka musiała zatrudnić około pięćdziesięciu takich ludzi, by wszystko skończone było do wieczora. Nie tracił czasu i już po kilku minutach tańczył z nową znajomą, która zachwycona była z towarzystwa Maksa.


Ciotka Lavouris ze swoją srogą miną starała się wytłumaczyć coś starszemu panu, który stał w pewnej odległości od pozostałych zaproszonych. Mężczyzna nie mógł powstrzymać się od nerwowych spojrzeń na zegarek. Co jakiś czas spoglądał na schody a potem znów wdawał się w rozmowę z ciotką. Maks był niezwykle ciekawy o czym mogli rozmawiać i przemieszczając się w tańcu po parkiecie znalazł się tuż za ciotką i jej towarzyszem. Nie dostrzegła go i z lekkim zdenerwowaniem dalej tłumaczyła:

-Niech się Pan uspokoi, zaraz się zjawi.

-Obawiam się, że może Pani się mylić- odpowiedział zażenowany pan Vival, kręcąc głową.

-Musi mi Pan uwierzyć. W przeciwnym razie już ja się postaram, żeby pożałowała- groźnie zakończyła.


Maks nic nie rozumiał z tego krótkiego dialogu, ale uznał, że będzie lepiej, jeśli wróci na swoje dawne miejsce. Jedyne czego mógł się spodziewać to jakiegoś nowego gościa, który prawdopodobnie spóźniał się a tego ukochana ciotunia nie akceptowała. Minęło kilka długich minut aż wreszcie na schodach pojawiła się tajemnicza postać. Starszy mężczyzna szybkim krokiem podszedł pod schody i z niezwykle elegancki gestem wyciągnął rękę, jakby chciał uchwycić jej dłoń, która jednak umiejętnie wyminęła go i spoczęła na jedwabnej sukni.

Maks dopiero teraz dokładnie obejrzał dziewczynę. Nie rozglądała się specjalnie, właściwie nikt nie był by w stanie określić co takiego obserwowała. Jej promienna twarz wyróżniała się spośród wszystkich innych twarzy a oczy nagle zwróciły się w kierunku Maksa. Nie trwało to jednak długo, mimo to dwudziestokilkuletnia kobieta wywarła na nim dziwne wrażenie.


Starszy mężczyzna wciąż coś do niej mówił, ale najwidoczniej nie była tym zainteresowana, gdyż spokojnym krokiem podążyła wzdłuż jednego z korytarzy. Pan Vival zrobił to samo a ciotka, która wciąż ich obserwowała niespodziewanie dostała ataku furii i pośpiesznie udała się do kuchni.

Maks ujmując w dłoń kieliszek szampana stał nieruchomo i myślami wciąż wracał do sytuacji, której tak niedawno był świadkiem.


Około północy goście zaczęli rozchodzić się do swoich domów. W kilkanaście minut wszystko wróciło do normy. Ucichły wszelkie hałasy, pogasły światła i zapadła przytłaczająca cisza. Blask księżyca wpadał przez okna oświetlając drogę do pokoju mężczyzny, który szedł spokojnie korytarzem. Stanął przed drzwiami, gdy nagle zobaczył jakiś cień. Zrozumiał, że ktoś musiał za nim stać. Czuł, że cały drży, ale mimo to zebrał się w sobie i odwrócił:


-Ach! Ale mnie przestraszyłaś. My się jeszcze chyba nie znamy? Jestem Maks, a Ty?- zapytał spoglądając w twarz kobiety. Ona jednak nie zamierzała udzielać żadnej odpowiedzi. Ominęła go i znikła w ciemnościach korytarza. Maks zdziwiony a jednocześnie zdenerwowany jej aroganckim zachowaniem otworzył drzwi i wszedł do swojego pokoju.


Następnego dnia cała służba w domu zajęta była sprzątaniem, jedynie kucharka jak zwykle przebywała w kuchni. Maks usiadł przy stole i podparł głowę ręką.

-Jak podobało się Panu przyjęcie?

-Nie można narzekać.

-A Panienka Rita?- zapytała z uśmiechem na twarzy.

-Kto? Mówi Pani o tej aroganckiej i bezczelnej kobiecie?

-O! Co ona zrobiła, że ma Pan takie złe zdanie?

-A to nie wystarczy, że wszystkich lekceważy?

-Pan się myli!

-Nie sądzę. Nie raczyła się nawet przedstawić, gdy zapytałem kim jest.

-Och... - westchnęła starsza kobieta uśmiechając się po czym dodała- Nikt Panu nie powiedział?

-Co takiego?

-Panienka nie mówi- odpowiedziała ze smutkiem- Czasami znajduję na stole karteczkę z prośbą o ciasto agrestowe albo szarlotkę i wiem, że to zamówienie panienki Rity- rzekła z radością po czym dodała- dla mnie do żaden problem, bo umiem język migowy ale i bez tego jeśli Pan coś do niej powie powinna zrozumieć, chociaż nie zawsze można wyczytać wszystko z ruchu ust.

W takich sytuacjach Maks najchętniej zapadłby się pod ziemię, dlatego też najczęściej po prostu uciekał lub wychodził tak, jakby nic się nie stało. Tym razem jednak został wpatrując się w blat stołu i dopiero po kilku minutach wstał wychodząc do ogrodu. Czuł się niezmiernie głupio i niezręcznie. Długo nie wiedział co ma robić, aż wreszcie postanowił spędzić resztę dnia na nauce do egzaminu, by choć na chwilę te dziwne myśli opuściły jego głowę.



Obudził się i spojrzał na zegarek. Była druga w nocy. Wiedział, że nie zaśnie więc wstał zapalając lampkę i podszedł do biurka. Nie zdążył nawet odsunąć krzesła, gdy zobaczył jak coś poruszyło się za oknem. Przestraszył się, ale nadal stał w miejscu. Po chwili nie miał już żadnych wątpliwości, że jest obserwowany. Odchylił brzeg firanki i ujrzał kobietę. Nie mógł przyjrzeć się dokładniej, gdyż nagle znikła. Zaciekawiony do granic możliwości zbliżył się jeszcze bardziej do okna i zawiesił wzrok w miejscu w którym stała. Nagle okno gwałtownie się otworzyło a przerażony Maks upadł na podłogę.

Nie miał odwagi otwierać oczu, chociaż miał nadzieję, że gdy to zrobi cały ten koszmar wreszcie się skończy. Zauważył długą, aksamitną suknię, aż wreszcie dostrzegł jej uśmiech. W tym momencie jego mózg przestał zupełnie funkcjonować a ciało odmawiało posłuszeństwa.

Dziewczyna usiadła na brzegu łóżka rozglądając się po pokoju. Wyciągając dłoń wskazała na fotografie zawieszone nad biurkiem. Wtedy Maks zrozumiał, że to nie sen. Wstał i bez większego namysłu powiedział:

-Moi rodzice...- chciał dodać coś jeszcze ale nagle przypomniało mu się, że i tak nie usłyszy.

Ona jednak z niezwykłą precyzją wychwytywała najdrobniejszy ruch jego ust. Domyślała się o czym może myśleć, dlatego chwyciła długopis i kartę znajdującą się na biurku a po kilku sekundach oddała ją w ręce Maksa:

- „Rozumiem. Dlaczego nie śpisz ?” - przeczytał na głos spoglądając w oczy Rity, które nabrały jakiegoś szczególnego blasku- A może Ty mi powiesz, dlaczego wchodzisz przez okno?- zapytał uśmiechając się. Wtedy właśnie w odpowiedzi dostrzegł ten najwartościowszy uśmiech jaki wogóle mógł istnieć.


Rita podbiegła do okna wskazując na roślinę wspinającą się po drabince. Usiadła na parapecie i ruchem ręki zachęcała go, by zrobił to samo:

-Ty chcesz, żebym zszedł po tym czymś na ziemię?!- zapytał, ale nie uzyskał żadnej odpowiedzi, gdyż dziewczyna znikła gdzieś za oknem- Raz się żyje... - wyszeptał wchodząc na parapet.

Maks pierwszy raz od dłuższego czasu poczuł się jak dziecko. Pocieszała go myśl, że jeśli spadnie to może jakimś cudem wyląduje na czterech łapach.


Ostatnio edytowane przez dorothy : 15.05.2005 - 10:09
  Odpowiedź z Cytatem
stare 22.05.2005, 10:15   #4
dorothy
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odc.4. Nad horyzontem życia.

-Co to za odgłosy?

-To chyba jakieś jęki...

-Boję się!

-Spokojnie- powiedziała pokojówka, wskazując na postać powoli przemieszczającą się po korytarzu- Gdyby kózka nie skakała to by nóżki nie złamała, hihi.

- Lepiej bierzmy się do sprzątania, bo znowu będą kłopoty.

-Racja- rzuciła młoda pokojówka czyszcząc stolik, który nie zdążył się pobrudzić po wczorajszym sprzątaniu.

Tymczasem Maks powoli zbliżał się do jadalni. Największą przeszkodą okazały się schody z których najlepiej było by zjechać po poręczy, ale i to wyjście nie należało do najlepszych. Po wczorajszym upadku, co prawda z niewielkiej wysokości, wciąż bolała go noga. Starał się udawać, że wszystko jest w porządku, ale kontuzja nie dawała o sobie zapomnieć. Z kuchni unosiły się wspaniałe zapachy, które kazały mężczyźnie przyśpieszyć kroku. Nie chciał wzbudzić żadnej sensacji, więc ostatkami sił zdobył się na kilka kroków bez utykania.



-Dzień dobry- powiedział przez zaciśnięte zęby, po czym rozejrzał się po pomieszczeniu. Zdawało mu się, że ma przywidzenia. Obok ciotki Lavouris siedziała Rita, która uśmiechnęła się na widok tego, z jak wielką ulgą usiadł na krześle. Twarz ciotki również zyskała jakieś nowe rysy. Wydawała się być pogodniejsza niż zwykle, przynajmniej w pewnym stopniu. Maks również lekko się uśmiechnął, czując na sobie wzrok kobiety.

-Witamy, witamy młodzieńcze. Tak właśnie myślałam, czy byś nie chciał może jakiejś ciekawej książki z mojej biblioteki? Trzeba umiejętnie wykorzystywać wolny czas.

-Tak, chętnie coś wybiorę.

-Dobrze! Więc przyjdź później do mojego gabinetu- powiedziała z nutką radości w głosie, co nigdy się jej nie zdarzało.

Mężczyzna zrozumiał, że przyczyną takiego zachowania była prawdopodobnie Rita i jej obecność na śniadaniu, co przecież już od dawna nie miało miejsca.

Ciotka jako pierwsza wstała od stołu, zresztą było tak zawsze. W jadalni zapanowała kompletna cisza. Rita bawiła się groszkiem, który uciekał spod widelca. Wyglądała jakoś inaczej niż wczoraj, chociaż wciąż miała na twarzy uśmiech. Mężczyzna dopiero teraz dostrzegł różnicę. Sprawiała wrażenie o wiele młodszej, dziwnie niewinnej dziewczyny. Nagle zielona kuleczka zatrzymała się tuż koło jego talerza i wtedy właśnie przypomniał sobie, jak wiele lat minęło od czasu, gdy sam pozwalał sobie na takie zachowanie. W tym właśnie momencie Rita próbowała zlokalizować swoją zgubę, jednak bez większego skutku. Maks odłożył widelec i spojrzał w stronę dziewczyny:

-Ile Ty masz lat?- zapytał, ale w odpowiedzi otrzymał tylko jakieś dziwne spojrzenie- Powiesz?- natychmiast zrozumiał swój błąd- Nie powiesz, wybacz!



Rita wstała od stołu i rzuciła talerzem o podłogę.

-Co Ty wyprawiasz?! Przepraszam, jeśli zrozumiesz, nie chciałem!- krzyknął Maks, gdy dziewczyna specyficznym gestem kazała mu umilknąć.

Odgłos rozbijającego się talerza przenikał wszystkie ściany i robił z uszami coś niezwykle dziwnego. Nawet uderzenie pioruna nie zrobiło by większego wrażenia na domownikach, którzy zbiegali się w miejsce zbrodni. W tym czasie Rita wraz z Maksem ukryli się w kuchni. Dziewczyna wzięła jedną z serwetek stojących na szafce i napisała:" Jesteśmy obserwowani przez ochronę, więc musiałam dostarczyć im drobnej rozrywki". Mężczyzna nie do końca zrozumiał, ale nie zastanawiał się nad tym dłużej, gdyż Rita wybiegła z kuchni ciągnąc go za sobą. Nie zauważył nawet, że nagle wszystko przestało go boleć. Oboje zatrzymali się przed drzwiami, które tak bardzo intrygowały Maksa. Wewnątrz znajdowały się stare schody i wejście na balkon. W tym momencie przypomniało mu się, że wiele razy widywał na nim białego kota.



-Dlaczego?- powiedział tak, jakby pytał samego siebie. W tym momencie ciepły powiew wiatru wtulił się w jej jasne włosy, zupełnie tak, jakby to do niej zmierzał z dalekich miejsc.

Rita położyła dłonie na balustradzie i wciągnęła do płuc świeże powietrze. Zamknęła powoli oczy i wykonała przeciwny gest, którego Maks nie mógł zrozumieć w żaden sposób. Wyglądało to tak, jakby rysowała w powietrzu jakieś koło, przynajmniej tak mu się wydawało. Kobieta spojrzała na niego i nieznacznie się uśmiechnęła. Maks zrobił to samo i przeniósł wzrok w miejsce, gdzie niebo spotykało się z ziemią. Nagle jakieś dziwne uczucie owładnęło jego głowę. Głęboko westchnął i poczuł jak przedziwna słodycz wypełnia jego ciało.



***

Wieczorem Maks zgodnie z obietnicą udał się do gabinetu ciotki, która akurat rozmawiała przez telefon. Usiadł na krześle i spokojnie czekał. Gdy skończyła rozmowę zwróciła się do niego i rzekła:

-Niestety młodzieńcze, będziemy mieli zaraz gościa i muszę dopilnować, by wszystko było przygotowane jak należy. Dokończymy rozmowę w innym terminie.

-Rozumiem- odrzekł i udał się do kuchni, aby dotrzymać towarzystwa zawsze miłej kucharce.


Było dość późno. Maks siedział w swoim pokoju i znów dostrzegł za oknem odjeżdżającą, czarną limuzynę. Zgasił lampę i pogrążył się w dziwnych myślach. Nie sądził, że kiedykolwiek może trafić w takie dziwne miejsce a jednocześnie obawiał się tego, co może się jeszcze wydarzyć. Jego rozmyślania gwałtownie przerwały krzyki dochodzące z dołu. Postanowił sprawdzić o co chodzi. Gdy znalazł się na parterze wiedział już, że to głos ciotki Lavouris. Poszedł w kierunku lekko uchylonych drzwi. Zastanawiał się czy powinien, ostatecznie jednak zbliżył się i zauważył ciotkę, która krążyła wokół siedzącej na krześle Rity.



-Jak mogłaś! To był ostatni raz! Zapamiętaj to sobie, jeśli tego nie zrobisz to już ja ci pokażę! Dość tego!- krzyczała nieustannie ciotka.

Rita wyglądała nieludzko pięknie i nawet gdyby chciał się poruszyć wiedział, że nie potrafi.

Ona jednak szybko go zauważyła i spojrzała w jego kierunku. Na jej milczących ustach zabłysnął niezwykle radosny uśmiech.

Wyglądała tak, jakby myślami była gdzieś daleko, zupełnie w innym świecie.

Maks uznał, że najlepiej będzie jeśli wróci do siebie. Momentami miał ochotę się zaśmiać, chociaż sam nie wiedział z jakiego powodu. Być może dlatego, że ciotka-wariatka krzyczała bezustannie, chociaż wiedziała, że to nic nie da. Maks poczuł niezwykłe zadowolenie a wynikało ono z dwóch powodów: po pierwsze zrozumiał, że ten dom nie musi być taki straszny, jakim się wydawał, a po drugie- Rita przecież nie słyszała ani jednego jej słowa, w dodatku nie zwracała uwagi na swoją opiekunkę, pogrążona w jakimś dziwnym transie.



-Tak trzymaj ciociu, głośniej- wyszeptał Maks z uśmiechem zamykając oczy.


  Odpowiedź z Cytatem
stare 04.06.2005, 13:08   #5
dorothy
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odc.5. Kropla ciszy.


Czas mijał niezwykle szybko. Maks nareszcie zrozumiał, że należy pogodzić się ze wszystkimi wadami tego miejsca, chociaż zaczął dostrzegać same jego zalety. Miał jednak świadomość, że gdyby nie przychylność domowników z pewnością wróciłby tam, skąd przyszedł i to bardzo prędko. Dom zmieniał się z każdym dniem bardziej, ciotka inwestowała ogromne pieniądze we wszelkie przebudowy i zakup nowych przedmiotów. Uwielbiała otaczać się tym, na co nie nie stać było zwykłych, szarych ludzi. Wciąż przeglądała katalogi i gazety, ale i to w końcu jej się znudziło. Postanowiła zatrudnić dekoratora, który nieświadomy tego, dla jakiej furiatki będzie pracować, musiał wysłuchiwać jej narzekań. W międzyczasie Maks zauważył, że Marta, która kiedyś tak bardzo ubiegała się o jego względy zaszła w ciążę i na jej miejsce zatrudniono kolejną grupę pokojówek. Nie dziwiło go specjalnie to, że ochrony też przybywało. Majątek ciotki Lavouris stale się powiększał.


Rita przez cały ten czas przebywała w domu.



Bawiła się z każdym w chowanego i pojawiała się znienacka, zupełnie jakby wychodziła ze ścian, co często przyprawiało samych ochroniarzy o pełne grozy dreszcze. Uwielbiała przebywać w pokoju Maksa, gdy ten akurat się uczył. Siadała na łóżku i przeglądając jego książki pogrążała się w dziwnych myślach. Wyglądała wtedy na nieobecną. Jedynie ruch jej oczu co jakiś czas zdradzał jej czujność. Wiele razy przekonał się na własnej skórze, jak bardzo potrafiła przestraszyć człowieka Zazwyczaj nie wchodziła drzwiami, ale to go już nie dziwiło. Jedyna rzecz, która wydawała się nieco niepokojąca wynikała z jej coraz słabszego uśmiechu. Wciąż miał swoją niezwykłą moc, ale również coraz więcej dziwnego niepokoju. Maks każdą wolną chwilę starał się spędzać z Ritą. Czasami zanim ją znalazł stracił pół dnia, ale nigdy nie przejmował się tym marnotrawstwem. W jej obecności rzadko się odzywał, ponieważ nauczył się czegoś o wiele cenniejszego z czego nie zdawał sobie jeszcze w pełni sprawy.

Pewnego deszczowego dnia atmosfera wewnątrz willi była niesamowicie przyjazna. Wszystkie smutne i ponure miny uległy olbrzymiej zmianie. Być może służba brała przykład z zadowolonej twarzy ciotki Lavouris a może to ona sama nakazała wszystkim naśladować jej chwalebną postawę. Co do jednego nie było wątpliwości: dzisiejszego dnia miał pojawić się pan Vival. Nikogo to nie dziwiło, ponieważ ostatnio bywał dosyć często i raczej nie interesował go nikt poza Ritą. Przyjeżdżał jak zawsze swoją limuzyną w towarzystwie kilku a nawet kilkunastu ochroniarzy, zupełnie jakby brakowało ich na miejscu. Jego zachowanie przypominało ten sam sposób bycia, jaki reprezentowała ciotka, ale różnili się tym, że starszy mężczyzna potrafił naprawdę szczerze uśmiechnąć się. Robił to zawsze na widok Rity, która niestety traktowała go dosyć lekceważąco. Maks już od czasu, gdy po raz pierwszy zobaczył ich razem miał wrażenie, że pan Vival jest jej ojcem, ciekawiło go tylko jej zachowanie. Czyżby był tak okropnym ojcem, że nie zasługiwał na jakiekolwiek uczucie? Zawsze jednak powtarzał sobie, że jeszcze wielu rzeczy nie jest pewien i aby znów się nie wygłupić postanowił po prostu poczekać.

Maks siedział w jadalni obserwując swoje odbicie w lustrach. Deszcz spływał po szybach pozostawiając na nich mokre ślady. Zegar wybijał siedemnastą, gdy usłyszał dzwonek . Służąca, mówiąc coś cienkim głosem otworzyła drzwi, prowadząc gości do salonu.



Maks był niezwykle ciekawy czego dotyczyło to spotkanie, chociaż w myślach karcił sam siebie za to, że znów może wymyślić coś głupiego. Wyszedł na korytarz i od razu w jego oczy rzuciły się dwie czarne postacie pilnujące wejścia do pokoju w którym znikli goście. Nie zastanawiał się dłużej i udał się na pierwsze piętro, jednak nic w tym domu nie było trudniejsze od ominięcia psa ciotki Lavouris o wdzięcznym imieniu Cukierek.


Był to mały, długowłosy pudel, który potrafił zasnąć dosłownie wszędzie. Nie tolerował jakiegokolwiek ruchu koło własnego ogona, ale w razie czego nawet śpiąc warczał. Tego dnia na miejsce swojej drzemki wybrał mały dywanik przed drzwiami do pokoju Maksa. Zazwyczaj przebywał w gabinecie ciotki, ale ze względu na gości najprawdopodobniej został wygoniony z wygodnego krzesła. Mężczyzna miał duży problem z pozbyciem się tej przeszkody. Całe szczęście, że jego spodnie nie ucierpiały tak bardzo jak zszargane nerwy złego, niewyspanego pudelka.

Maks wyglądał przez okno. Wciąż padał deszcz. Po raz pierwszy od swojego przyjazdu tutaj zaczął się zastanawiać jak będzie wyglądała jego przyszłość, gdy wreszcie wróci do rodzinnego domu. Oznaczało to w pełni dorosłe życie, na które jednak nie do końca był przygotowany.



Właśnie schodził ze schodów, gdy zauważył szczęśliwego jak nigdy pana Vival'a oraz ciotkę. W progu salonu stała Rita. Niemo wpatrywała się w postać starszego mężczyzny wychodzącego wraz ze swoją ochroną. Maks nie czekał długo i podbiegł do niej. Tym razem wyglądała niezwykle kobieco a zarazem jakoś strasznie spokojnie. Przeniosła swój wzrok na mężczyznę, który zauważył tajemniczy błysk w jej oczach. W tej chwili mógłby przysiądź, że zobaczył w nich swoje odbicie i wiele innych obrazów, które znikały zbyt szybko, by ktokolwiek mógł je rozpoznać. Znów ogarnęło go uczucie niemocy. Chciał powiedzieć cokolwiek, by kobieta odpowiedziała mu swoim uśmiechem, jednak nie miał odwagi. Coś nakazywało mu milczeć.
Rita spokojnym krokiem udała się na pierwsze piętro, znikając mu z oczu.
***
Było już dość późno.
Maks wziął parasol i wyszedł przed dom. Nie omijał żadnej kałuży, zupełnie jakby celowo w nie wchodził.
Sam siebie nie potrafił zrozumieć. Wszystko jakoś dziwnie wirowało mu w głowie.
Miał wrażenie, że coś niedobrego dzieje się w domu.
Jednak nie tylko on wyszedł na spacer. Kobieta stała wśród zamkniętych kielichów kwiatów, które pochyliły się ku ziemi, zupełnie jakby składały jej ukłony. Swoimi niezwykłymi oczami spoglądała gdzieś przed siebie. Wiedziała, że nie jest sama. Maks podbiegł do niej i składając parasolkę postanowił również moknąć. Miał dość odwagi, by wreszcie postąpić tak, jak tego chciał. Rita spokojnie odwróciła się i spojrzała głęboko w oczy mężczyzny, który wśród kropli spływających wzdłuż jej policzków dojrzał coś, co różniło się od zwykłego deszczu.


-Co Ty wyprawiasz, idziemy do domu!- krzyknął spoglądając ze złością a jednocześnie z rozczuleniem w twarz kobiety.

Rita nie czekała ani chwili dłużej, zupełnie jakby wiedziała, że czasu jest coraz mniej. Popatrzyła na niego znacząco i poszła przodem. Przemoczone ubranie podkreślało smukłe kształty jej ciała. Prowadziła mężczyznę przez ciemne korytarze, aż oboje znaleźli się przed starymi schodami, prowadzącymi do nieznanego mu miejsca. Wszędzie panował mrok. Maks co chwilę uderzał w coś nogą lub ręką, ale Rita nie popełniała takich błędów. Idąc omijała każdy przedmiot z wielką precyzją i dystynkcją. Mężczyzna miał wrażenie, że mijają godziny ich wędrówki, gdy nagle dotarli do tajemniczego pokoju. Znajdował się on w najwyższej części domu, prawdopodobnie zapomnianej przez resztę domowników, na co wskazywać mogła warstwa kurzu okrywająca wszystkie meble.



Blask gwiazd oświetlał pokój, z którego widać było każdą część posiadłości i niebieskie niebo, któro zaglądało przez wielkie okno w dachu. Dreszcz przebiegł go po ciele. Nie rozumiał czemu służyć miała ta wycieczka. Rozejrzał się po pokoju i nareszcie zrozumiał, że to pokój Rity, która właśnie swoją chłodną dłonią dotykała klawiszy pianina.

Mężczyzna nigdy nie sądził, że można spędzić noc z kobietą na zwykłym milczeniu, które czasami przerywały dźwięki melodii wygrywanej przez jej palce lub jakieś dziwne spojrzenia. Nie czuł żadnego zmęczenia ani zdziwienia a czas mijał niezwykle szybko. Jej oczy oświetlane przez gwiazdy zdawały się pogrążać w melancholii, chłonąc najdrobniejsze blaski, które jako jedyne dodawały im życia.


Słońce wychodziło zza wysokich drzew rozświetlając ściany pokoju. Rita usiadła przy oknie i spoglądała jak wszystko budzi się po kolejnej, deszczowej nocy. Mężczyzna nie mógł uwierzyć, że najkrótsza i najdziwniejsza noc w jego życiu właśnie się kończy. Nagle promień słoneczny oświecił jej dłoń, na której coś błysnęło. Maks prędko zbliżył się i zauważył pierścionek z wielkim szafirem, który mienił się tysiącami kolorów. W jednej chwili zrozumiał jak bardzo znów się pomylił. Cały świat zaczął wirować mu w głowie. Zdarzenia dnia wczorajszego wydawały się być teraźniejszością a przeszłość... po prostu znikła. Opanował go nieziemski chłód. Poczuł, jak wzbiera w nim złość. Nie mógł się powstrzymać i powiedział:

-Więc to o to chodziło? Gustujesz w starszych, tylko pogratulować!- krzyknął ze złością tak wielką, jakiej jeszcze nigdy wcześniej nie doświadczył.

Rita popatrzyła na niego z obojętnością, po czym zbiegła po starych schodach i gdzieś znikła. Zapanowała cisza.
Maks niczego już nie rozumiał a tym bardziej samego siebie. Stał jeszcze dłuższą chwilę, aż wreszcie krokiem wariata podążył do swojego pokoju.

***

Mijały kolejne tygodnie a Rita ani razu nie pokazała się nikomu na oczy. Ciotka Lavouris przyjmowała w swoim gabinecie przybitego pana Vival'a i jak zawsze pocieszała go, zapewniając, że jej siostrzenica na pewno niedługo się zjawi. Służba chodziła na palcach, milcząc jak zawsze. Maks uczył się starając o wszystkim zapomnieć, w końcu przyjechał tu, by stać się kimś. Wtedy dokładnie wiedział, że już nie chodziło o samo wykształcenie. Po prostu zmienił się tak bardzo, że stał się zupełnie kimś innym. Nie umiał wybaczyć sobie swojego zachowania. Czuł satysfakcję, ale i piekielny smutek. Zaczął tęsknić za Ritą, dlatego nie czekając dłużej rozpoczął własne poszukiwania. Szybko zrozumiał, że to nic nie da, gdyż nawet jej kot nie pojawiał się w domu. To wszystko skłoniło go do pracy nad sobą samym. Postanowił nie czekać więcej, tylko zająć się tym, co tak naprawdę opłaca się w życiu. Jednak nie mógł zapomnieć o jej błyszczących, niemalże kocich oczach i o ustach, na których spoczywała senna cisza. Wieczorami wyglądał przez okno, spacerował po ciemnych korytarzach, ale nigdzie nie mógł jej spotkać.



Któregoś dnia stała się dla niego niezwykłym wyobrażeniem nieistniejącej kobiety. Rita jednak mimo wszystko istniała.
Maks w pewnym momencie zorientował się, że nareszcie po kilkunastu długich tygodniach wróciła. Tym razem nie zrobiła tego po cichu.

  Odpowiedź z Cytatem
stare 11.06.2005, 10:46   #6
dorothy
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odc.6. Piekło na ziemi.

Na wstępie chciałabym dodać, że coś dziwnego dzieje się z moją grafiką i zdjęcia są wyraźnie słabsze, ale mam nadzieję, że to poprawię.

---------------------------------------------------
- Dzień dobry! Jak poszedł egzamin?

- Fantastycznie- odpowiedział z optymizmem w głosie Maks na pytanie, zadane mu przez kucharkę- Myślałem, że pójdzie mi o wiele gorzej.
-Widzi Pan, w tym domu nauka każdemu szybko wchodziła do głowy, pamiętam jak...- ciągnęła kobieta, ale mężczyzna nie słuchał jej opowieści. Było popołudnie. Ciepły wiatr, wlatujący przez okno, bawił się jedwabnymi zasłonami. Jakieś dziwne odgłosy poza domem przykuwały jego uwagę.



- ... i tak to właśnie bywało- zakończyła.

- Rzeczywiście, ciekawe co dzieje się na zewnątrz.

- A co ma się dziać?- zapytała z zaciekawieniem, ale Maks nie chciał udzielać jakiejkolwiek odpowiedzi i w miarę szybko oddalił się.


Do jego uszu dochodziły wyraźne odgłosy auta pochodzące gdzieś z ogrodu. Mężczyzna wyszedł przed dom, ale nie zauważył tam nic niezwykłego. Czyżby to tylko jego wyobraźnia? Nie miał pojęcia na kogo tak podświadomie czekał. Już miał wracać, gdy usłyszał pisk opon. Spojrzał w kierunku bramy i zobaczył jak z pięknego, kosztownego auta wysiadła jakaś kobieta. Otworzyła bramę, dostając się na teren posesji bez jakiegokolwiek problemu. Ochroniarze zerkali na nią podejrzliwie i już mieli wkraczać do akcji, gdy nagle odezwał się Maks:

- Rita?!- krzykną z niepewnością w głosie. Kobieta stanęła rozglądając się, ale nie zwracała na niego najmniejszej uwagi.

Wyglądała jakoś inaczej niż kiedykolwiek. Kolorowy strój i makijaż, cała ona była nie do poznania. Przez kilka krótkich chwil wahał się, czy to na pewno ona, ale którz inny mógł sprawić na nim takie wrażenie. Dziewczyna przeszła obojętnie obok Maksa i znikła za drzwiami. Jego nogi same podążały w ślad za nią.



Nie tylko on usłyszał ten hałas. Ciotka Lavouris wraz ze służącymi pojawiły się na dole i na widok Rity skamieniały. Ciotka zawsze jako pierwsza potrafiła odzyskać zimną krew, więc i tym razem starała się opanować jakiekolwiek emocje. Wyglądało to dość sztucznie i dziwacznie, ale nie to było najbardziej zaskakujące.

- Nareszcie wróciłaś! Gdzie Ty się podziewałaś?! Zaraz, zaraz! Mówię do Ciebie!- krzyczała ciotka, ale Rita nie miała zamiaru ani chwili dłużej przebywać w czyimkolwiek towarzystwie. Jak zwykle znikła wszystkim z oczu- Mario! Powiadom Pana Vival'a, że Rita jest w domu!

- Już proszę Pani- odpowiedziała przestraszona pokojówka.

- Ty Maks przekaż kucharce, że tym razem wszystko ma być jadalne- powiedziała surowo i nie zwlekając za długo znikła w swoim gabinecie.

Mężczyzna nienawidził takich sytuacji, w których zostawał sam i tylko dźwięk starego, zabytkowego zegara wskazywał na to, że czas się jeszcze nie zatrzymał.
Znów nie potrafił zrozumieć Rity, która po raz kolejny udowodniła mu, że tak naprawdę wszystko się kiedyś zmienia.


***


Maks jak zazwyczaj podczas odwiedzin Pana Vival'a przesiadywał w swoim pokoju lub też spacerował po korytarzach na piętrze, by nie wpaść przypadkiem na gościa.
Zbliżał się wieczór, podobny do większości jakie tutaj przeżył. Szare chmury otulały zaspane niebo przepuszczając co jakiś czas blask księżyca, rozświetlającego korytarze willi. Mężczyzna czuł się samotny, ale inaczej niż wtedy, gdy po raz pierwszy pojawił się w tym domu. Wciąż zastanawiał się czy jeszcze kiedyś Rita tak po prostu spojrzy w jego kierunku i czy wogóle go zauważy.


Nagle usłyszał jakiś wrzask. Wtedy po raz pierwszy nie opanował go strach. Zbiegł ze starych schodów i w mgnieniu oka znalazł się przed domem.



To, co zobaczył już zawsze pozostało w jego głowie. Nie znalazł się w ogrodzie, ale w piekle. Wśród strzelistych drzew, nieopodal bramy oświetlonej przez lampy leżały ciała ochroniarzy. Maks spojrzał na czarną limuzynę obok której również znajdowali się martwi. Usłyszał ciężki oddech i spojrzał w bok a jego oczom ukazała się jedna z pokojówek, która klęcząc z prawie martwymi oczami, przepełnionymi strachem spoglądała na mężczyznę. Jej ciało powoli osunęło się na ziemię.

Jeszcze całkiem niedawno słyszał jak opowiadała niezwykłe historie, które potrafiły rozśmieszyć do łez, ale tego dnia ostatni raz wydała z siebie przeraźliwy okrzyk, wraz z którym kończyło się jej życie.



Mężczyzna miał świadomość tego, że w każdej chwili może skończyć się jego wędrówka po ziemi, ale wcale się nie bał. Powoli odwrócił się w stronę domu, zupełnie jakby czekał na koniec. Delikatny wieczorny wiatr otulał jego myśli, zupełnie spokojne. Gdzieś tutaj czaiło się coś niezwykłego, co z wielką precyzją pozbawiało życia. Być może właśnie teraz przyszła kolej na Maksa. Drzwi gwałtownie otworzyły się i jeden z ochroniarzy wciągnął go do środka. Wewnątrz panowała panika. Służba mamrotała coś pod nosem a ciotka bliska była zawału. Niektórzy wygadywali przedziwne rzeczy lub zachowywali się w dość dziwny sposób. Jedynie Pan Vival jakoś się trzymał.

- Kiedy oni będą?! Do cholery kiedy!- krzyczał starszy mężczyzna.

Wszyscy byli zbyt przejęci by dostrzec znajomą sylwetkę, spokojnie spacerującą po ogrodzie.




Tej nocy nikt nie zmrużył oka. Wszędzie pełno było policji i ochrony. Poranne słońce oświetlało wystraszone twarze domowników. Tylko Maks wyglądał jakoś inaczej. Nie chodziło tu o strach, po prostu nie mógł zrozumieć tej sytuacji i przy pierwszej lepszej okazji zapytał:
- O co tutaj chodzi? Co tu się dzieje?
- Bandyci!- krzyknęła ciotka- Nie interesuje ich nic innego, tylko moje pieniądze!
- Proszę się opanować- powiedział lekarz podając jej kolejny środek uspokajający.


Mężczyzna spoglądał na przestraszone twarze domowników i nareszcie dotarło do niego, jak skomplikowana jest obecna sytuacja. Wszystko potoczyło się tak szybko, że tylko niewinna dziewczyna zdobyła się na krzyk. Nie mógł zrozumieć, dlaczego właśnie jego to spotkało, dlaczego akurat teraz.

Nagle źrenice pana Vival'a gwałtownie się powiększyły i uzmysłowił sobie to, o czym zapomniał:
- Rita! Gdzie jest Rita?! Nic jej nie jest?!- wrzeszczał, ale nikt nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie.
Znajoma słodycz dotarła do płuc Maksa, który wyszedł z przepełnionego pokoju podążając w stronę uchylonego okna.


Znał to uczucie: jego ciało stawało się dziwnie lekkie. Kwitnące drzewa kołysały się znajomo, zupełnie tak jak te, przed rodzinnym domem mężczyzny. Nie było w tym nic niezwykłego, jednak coś tu nie pasowało. Dobrze wiedział, że to już nie zabawa. Poczuł, że rozwiązanie jest blisko, bardzo blisko... Wtedy ten piękny sen, który momentami zahaczał o granice koszmaru, nareszcie się skończy.

Ostatnio edytowane przez dorothy : 11.06.2005 - 17:50
  Odpowiedź z Cytatem
stare 23.06.2005, 19:50   #7
dorothy
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odc.7. Sennik.

Maks nie potrafił logicznie myśleć. Wyszedł i pobiegł do swojego pokoju. Chciał zasnąć, aby nie zastanawiać się co będzie dalej.

Obudził się nagle w środku nocy, nie mając pojęcia dlaczego tak się dzieje. Za oknem roiło się od ochrony, nawet za drzwiami mężczyzna słyszał ich kroki. Usiadł na łóżku i przypomniała mu się promienna twarz Rity. Właśnie tego potrzebował: spokoju i tajemniczego szczęścia, któro skrywało się w jej oczach. Tej niezwykłej błogości i frywolności, jej milczenia. Nie zastanawiał się długo i wyszedł na korytarz. Ochrona spoglądała na niego dość dziwnie, ale to go nie interesowało. Starał się skojarzyć jakikolwiek szczegół, który zaprowadziłby go do jej pokoju. Jednak nie mógł przypomnieć sobie drogi. Zrezygnowany skręcił w jakiś korytarz. Jego głowa sennie obserwowała podłogę, gdy nagle ktoś pociągnął go za rękę.


Już po chwili zauważył stare, pozłacane schody. Nie ulegało wątpliwości, że to Rita czekała, aż się zjawi. Zaprowadziła go do swojego pokoju i zaświeciła lampę, stojącą w rogu , która oświetlała jej posągową twarz.

- Nawet nie wiesz jak bardzo chciałem Cię przeprosić- wydukał Maks, gdy kobieta przyłożyła palec do swoich ust na znak milczenia. Wzięła notes i podała mu kartkę, na której napisała" Wiedziałam, że pewnego dnia się odnajdziesz. Jesteś blisko.", po czym uśmiechnęła się wesoło. Mężczyzna nie za bardzo wiedział co takiego miała na myśli. Nie interesowało go, co łączyło ją z Panem Vival'em, ani gdzie się podziewała.

Wszystko schodziło na drugi plan. Poczuł jak wracają mu chęci do jakiegokolwiek działania, w końcu już niewiele czasu pozostało do jego wyjazdu. Spojrzał przez wielkie okno i zobaczył piękne, gwieździste niebo . Wtedy na chwilę zapomniał o wszystkim. Jednak w jego głowie obudziły się obrazy z ostatniej nocy, które zakłócały spokojny rytm bicia jego serca. Rita również podeszła do okna. Wyczuwała najmniejsze zmiany jego nastroju. Jej błyszczące oczy nie miały w sobie ani kropli życia. Był tam tylko spokój. Maks chwilami zastanawiał się, czy to znów jego wyobraźnia płata mu figle czy to rzeczywistość. Kobieta wskazała mu stolik, który czekał nakryty w kącie pokoju.


Usiedli naprzeciwko siebie. Piękny, srebrny księżyc zaglądał w ich oczy i zdawało się, że czas znów zatrzymał się w miejscu. Maks nie był już głupim, naiwnym dzieciakiem, który boi się wszystkiego, co zdolne jest do jakiegokolwiek ruchu. Rita wciąż wyglądała jakoś niesamowicie: momentami jak mała dziewczynka a zaraz potem jak prawdziwa kobieta. Jej włosy poruszały się delikatnie pod wpływem wieczornego powietrza. Wokół gromadziła się cisza, która osiadała na wszystkich przedmiotach i przeistaczała się w nocny spokój, który spoglądała w oczy Maksa, wypełniając je radością.


-Gdybyś pytała, musiałbym szukać odpowiedzi. Gdybyś mówiła, musiałbym szukać słów a jednak milczysz. Dzieli nas wielka przepaść, prawdopodobnie bez dna, która nie pozwala mi Ciebie zrozumieć. Momentami mylę twój zapach z zapachem powietrza, blask twoich oczu z blaskiem gwiazd, twoją sylwetkę z cieniem na ścianie i nieustannie czegoś szukam. Pytam: Gdzie jesteś? A ty siedzisz tuż obok i widzę, zupełnie tak, jakbym nie patrzył i nie uczuję tak, jakbym czuł, tyko daj mi jakikolwiek znak, abym wiedział, że znów mnie rozumiesz- powiedział Maks, czując jak wielką ulgę przyniosły mu te słowa. Wiedział, że jest to tylko monolog i dał ponieść się swoim emocjom, które tego wieczoru jakoś dziwnie wpływały na jego psychikę.
Kobieta jeszcze chwilę wpatrywała się z zaciekawieniem w jego drżące usta, doszukując się jakiegokolwiek sensu ich bełkotu.
W pewnym momencie uśmiechnęła się wesoło i pokazała mu język. Mężczyzna spoglądał na nią z zaskoczeniem, ale szybko zorientował się o co chodzi. Początkowo ogarnął go wstyd, że odważył się powiedzieć coś takiego, ale wyklepał to z prędkością światła, więc nie miał pewności czy cokolwiek zrozumiała. Cała ona była dla niego wielką zagadką, którą pragnął zrozumieć i rozwiązać już od dawna.
***
Mężczyzna przeglądał jakąś książkę, która strasznie go nudziła. Odłożył ją i zaczął krążyć po pokoju, zastanawiając czy powinien już spać, czy jednak zająć się czymś bardziej pożytecznym. Żaden pomysł nie przychodził do jego opornej głowy. Wreszcie rozłożył się na sofie i wyjął z kieszeni liścik od swojej stałej wielbicielki, którą poznał niegdyś na przyjęciu. Maks czytając go robił jakieś kwaśne miny i wielokrotnie się krzywił a następnie jednym zwinnym ruchem, jak zawodowy koszykarz wrzucił zwinięty papierek prosto do kosza na śmieci, podskoczył i szczęśliwy z tak dobrego rzutu i krzyknął- Gol!


W tym samym momencie okno lekko drgnęło a następnie otworzyło się i Maks zobaczył Ritę. Zeszła z parapetu otrzepując się z kawałków liści po czym rozejrzała się po pokoju. Mężczyzna był przyzwyczajony do takich wizyt. Wyglądała bardzo rześko i radośnie, uśmiechnęła się sympatycznie i delikatnie mrugnęła, po czym wskazała na okno. Był to wyraźny znak na to, że szykuje się jakaś wycieczka.

Niedługo potem cali i zdrowi znaleźli się na dole. Gdzieś zza rogu dochodziły ciche odgłosy rozmów, prowadzonych przez ochronę. Kobieta ominęła niewielki staw i znikła za zaroślami.


Wtedy Maks uświadomił sobie, że miała wyjście awaryjne: w dobrze ukrytym miejscu znajdowała się wielka dziura, którą spokojnie można było wydostać się za mury posesji. To tajemnicze wyjście znajdowało się w miejscu, które dokładnie widać było z okien w pokoju Maksa. Nie minęło kilka chwil, gdy oboje znaleźli się w samochodzie, który zawiózł ich do pobliskiego miasteczka.

Dochodziła północ. Wszystko wyglądało jakoś strasznie i przygnębiająco. Alejki były puste, sklepy zamknięte, tylko z niektórych barów dochodziły dźwięki muzyki i głośny śmiech. Rita szła nie rozglądając się na boki i tylko czasami odwracała się zupełnie tak, jakby chciała sprawdzić Maks nigdzie się nie zgubił. Mężczyzna nie miał pojęcia gdzie tak naprawdę szli, chociaż całkowicie zaufał swojej przewodniczce. Lekki wiatr poruszał przezroczyste reklamówki, które co jakiś czas unosiły się i opadały na pustą jezdnię. Mijały minuty, które sprawiały, że miał coraz większą ochotę dowiedzieć się tego, dokąd idą.


Nagle za rogiem zauważył jakieś cienie. Już miał złapać Ritę za rękę i wytłumaczyć jej w jakiś sposób, że ktoś tam się czai, gdy nagle trzy sylwetki zagrodziły im drogę:
- A dokąd to laluniu tak późną porą?
- Mamusia nie nauczyła was, że miasto nocą jest niebezpieczne?- drwił jeden z trójki groźnie wyglądających mężczyzn. Wszyscy oni mieli broń, którą demonstracyjnie trzymali w rękach. Maks stał obok Rity, więc dokładnie widział jej reakcję. A co zrobiła Rita? Absolutnie nic. Spokojnie wpatrywała się w twarze skorumpowanych ludzi.
-Odczepcie się od niej!- krzyknął Maks, ale w odpowiedzi usłyszał tylko głośny śmiech.


- Bo co chłopczyku nam zrobisz?- powiedział, gdy nagle Rita zrobiła krok w ich stronę i rzuciła przedmiot, który wylądował tuż przed ich nogami.
- Aaa... my bardzo przepraszamy! Nie poznaliśmy!- krzyknęli.
- Tak, tak! Przepraszamy, dobrej nocy!
- Wspaniały wieczór na spacerek. Proszę sobie nie przeszkadzać. Nie chłopaki?!Już pójdziemy, dobranoc!- krzyczeli jeden przez drugiego i natychmiast uciekli w takim popłochu, że Maks skamieniał.
- Bardzo kulturalni ludzie, znajomi?- zapytał z lekką ironią i zauważył jak Rita delikatnie uśmiechnęła się do niego, po czym podniosła tajemniczy przedmiot. Teraz Maks przejrzał na oczy, bo kim innym mogła być Rita, jak nie narzeczoną mafiosa? Wystarczyło połączyć te dwa fakty w jedną, logiczną całość i wszystko niezwykle dobrze do siebie pasowało. Owym przedmiotem był mieniący się w blasku ulicznej lampy sztylet, sam jego widok budził podziw pomieszany z lękiem. Wysadzany błyszczącymi kamykami niezwykle dostojnie prezentował się w dłoni Rity, która na jego ostrzu widziała odbicie zdezorientowanego Maksa. Szybko go schowała i zaczęła dalej prowadzić mężczyznę przez kolejne ciemne uliczki. W pewnym momencie dotarli na miejsce.


Oczom mężczyzny ukazał się mały plac wśród wysokich drzew. Nie było tam niczego niezwykłego. Niedaleko stała parkowa ławka na której Rita usiadła. Maks zrobił to samo i zastanawiał się w jakim celu tu przyszli. Obawiał się trochę, że znów ktoś może ich zaczepić, ale nie zanosiło się na to. Niebo okrywały chmury, co jakiś czas zmieniając swoją pozycję. Mężczyzna starał się odnaleźć to czym zainteresowana była Rita. Ona jednak nie poruszała się, zupełnie jakby zapadła w jakiś trans. Jej oczy wpatrywały się wciąż w to samo miejsce. Delikatny wiatr rozwiał jej długie włosy. Maks spojrzał na niebo i zauważył jak chmury odsłaniają wielką tarczę księżyca, który rozjaśniał wszystkie alejki. Wyglądał trochę nienaturalnie, zupełnie jak ten z filmów, które zdążył obejrzeć za czasów wczesno-studenckich. W oddali unosiła się senna mgła. Zaczął zastanawiać się dlaczego tutaj spoglądają na tą przepiękną planetę, skoro równie dobrze widać ją z innych punktów na tej ziemi.

Kobieta popatrzyła na jego twarz i zapewne wiedziała, że nic z tego nie zrozumiał. Wstała i poprowadziła go dalej. Po chwili byli już w miejscu, któro przypominało coś w rodzaju cmentarza. Pośród drzew znajdował się nagrobek, z którego niestety nie dało się odczytać zupełnie nic. Jedynie stare, pożółkłe zdjęcie wciąż znajdowało się na swoim miejscu. Kobieta na fotografii przypominała z lekka Ritę, chociaż w tak słabym świetle niewiele można było dostrzec.


Dziewczyna dotknęła dłonią fotografii, zupełnie jakby chciała zapamiętać każdy jej szczegół a następnie spojrzała w stronę mężczyzny. Maks zauważył jak wiele smutku i samotności ukrywało się na dnie jej oczu. Dotarło do niego wreszcie, że są w bardzo ważnym miejscu: przy grobie jej matki, dla której nawet niebo odkrywa swoje wspaniałe piękno. Wyglądało to jak pożegnanie, zupełnie inne od pożegnań zwykłych, szarych ludzi. Zrobiło się chłodniej.
Kobieta zbliżyła się do Maksa i oparła swoją delikatną głowę na jego ramieniu a krople deszczu powoli spływały po pożółkłej fotografii...

***

-Rita?!- krzyknął, gdy promienie słoneczne obudziły go ze snu.


Ostatnio edytowane przez dorothy : 23.06.2005 - 21:08
  Odpowiedź z Cytatem
stare 07.07.2005, 17:21   #8
dorothy
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odc.8. Księżyce.

Było przedpołudnie. Drzewa kołysały się spokojnie a w powietrzu unosił się delikatny zapach jaśminu.
Poranna rosa powoli chowała się wśród traw.

Szofer wszedł do kuchni i oddychając ciężko ujął w dłoń szklankę wody, podaną mu przez kucharkę, po czym rzekł:
-Dużo waży ta walizka, pewnie same książki!
-Niezupełnie, to cały bagaż wspomnień- odpowiedział zamyślony Maks, spoglądając na kucharkę.
-Panowie, nie patrzcie tak na mnie! Obiad będzie już niedługo!- powiedziała uśmiechając się przy tym lekko- Muszę zapakować Panu jeszcze tegoroczne konfitury, te które Pan tak uwielbia.
- Mam nadzieję, że znajdzie się dla nich miejsce- odpowiedział mężczyzna.

- Dlaczego odjeżdża Pan tak wieczorem? Nie lepiej poczekać do jutra?
- Nie mogę. Mój wuj umarł i muszę być na tym pogrzebie.
- Przykro mi, nie wiedziałam.
- Ja też do niedawna nie miałem o tym pojęcia- odrzekł Maks z wymuszonym uśmiechem.
- Miałam nadzieję, że zostane Pan do uroczystości.
- Nie rozumiem?
- Do ślubu?
- Słucham?
- Znów nic Pan nie wie? Och... jakby nie patrzeć przyjaźni się Pan z Panienką Ritą, więc miałam nadzieję, ze będzie Pan na jej ślubie.
- Że... co?!- wykrztusił Maks, nie znajdując odpowiednich słów, którymi mógłby okazać chociaż namiastkę tego, co właśnie przeżywał.


Im dłużej zastanawiał się nad tą sytuacją, tym bardziej przekonany był, że każdy ma własne życie i chyba lepiej będzie jeśli po prostu wyjedzie tak jak to zaplanował. Nie chciał się nad tym zastanawiać. Zbyt wiele razy żałował swoich osądów.
-Ale ze mnie głupiec...- wydukał pod nosem pakując ostatnie rzeczy do torby.

Wieczór przyszedł dość szybko. Maks pożegnał się ze służbą, która stanowiła dla niego coś w rodzaju dalekich krewnych, następnie podziękował ciotce, po czym wrócił do swojego pokoju. Tylko kilka niepełnych godzin dzieliło go od drogi powrotnej do miejsca, któro spokojnie mógł nazwać "swoim domem". Przypomniał sobie jak po raz pierwszy się tu pojawił, ale nie pamiętał co wtedy czuł.

Otworzył okno, którym zawsze wchodziła Rita, by po raz ostatni wspomnieć jak wiele radości wnosiła wraz ze sobą. Jednak teraz tylko ciepły wiatr wdzierał się do środka, zupełnie jakby chciał wypełnić pustkę w sercu mężczyzny.
Maks wyciągnął kartkę, usiadł przy biurku i ściskając w ręku pióro zaczął pisać:

Droga Rito!
Myślę, że nie zdążę się pożegnać, bo jak zwykle nigdzie nie można Ciebie znaleźć a to znaczy, że nie chcesz by ktokolwiek Cię odnalazł. Przyznaję sie: nie szukałem. Sam nie wiem czy chciałbym pożegnać się osobiście. Zapewne pomyślisz, że w ten sposób pójdzie mi to łatwiej, ale to kłamstwo.
Wszystko się kiedyś kończy, smutna prawda.
Cieszę się, że będziesz szczęsliwa z osobą, którą darzysz prawdziwym uczuciem i życzę Ci tego z całej duszy.
Mam nadzieję, że będziesz o mnie pamiętać.

Twój Przyjacie
l



-Niestety...- powiedział cicho spoglądając na dwa ostatnie słowa, które tak bardzo go zabolały. Już chciał złożyć kartkę, gdy wiatr niespodziewanie porwał ją do lotu i pociagnął gdzieś za okno.
Mężczyzna westchnął głęboko i patrzył jak unosiła się coraz wyżej i wyżej, aż wkońcu znikła mu z oczu.
-Więc nie będzie pożegnania- wymamrotał ze smutkiem i zamknął okno. Rozejrzał się po pokoju i wyszedł, ostatni raz zamykając za sobą drzwi.

***
-Zrobiłam Panu kanapki na drogę!- powiedziała radośnie kobieta.
-Dziękuję. Mam prośbę. Gdyby spotkała Pani Ritę proszę ją pozdrowić ode mnie- rzekł, spuszczając głowię i kierując się w stronę drzwi.
- Myślę, że sam Pan to zrobi. Proszę tylko spojrzeć- zakończyła kucharka wychodząc z kuchni.


Maks niepewnie zbliżył się w stronę okna. Początkowo nie mógł uwierzyć. Czy to była Rita? Wyglądała zupełnie inaczej. Nie zastanawiał się dłużej i poszedł w jej kierunku. Z każdym krokiem był bliżej, ale tak naprawdę każdy ten krok oddalał ich od siebie jeszcze bardziej. Mężczyzna wszedł po schodkach i stanął obok Rity.

Nie mógł się nadziwić.
-Co się stało z Twoimi pięknymi włosami?!- zapytał z rozczarowaniem i żalem. Uwielbiał, gdy powietrze bawiło się jej jasnymi kosmykami. Zawsze sprawiały, że czuł się beztrosko.
Kobieta spojrzała w jego oczy i uśmiechnęła się lekko, tak łagodnie i niewinnie.
Maks wiedział, że to jego ostatnia szansa, której nie może zmarnować. Każda część jego ciała kazała mu działać.

Jego źrenice powiększyły się, serce zaczęło bić szybciej, aż wreszcie dotknął dłoni Rity i powiedział:
-Rito, wyjedź ze mną! Nawet nie wiesz jak bardzo Cię ubóstwiam, jak bardzo... Zrobię dla Ciebie wszystko. Zaczniemy życie razem, od początku- zakończył z uśmiechem. Był przepełniony nadzieją, życiem, radością. Czuł pełnię szczęścia. Jej delikatna skóra sprawiała, że zatracał się w niej bez pamięci. Ona spoglądała na niego, ze spokojem, w milczeniu. Wreszcie wyrwała dłoń z jego uścisku.
Maks zupełnie przestał myśleć, zamarł w bezruchu. Jej twarz przybrała nowe, nieznane mu dotąt rysy. Oczy zmieniły się zupełnie. Spojrzała niepewnie na mężczyznę i zrozumiała, że większego ciosu nie mogła mu zadać. Coś w niej przestało żyć, coś wewnątrz zadrgało z lekka, ale Maks nie potrafił tego dostrzec. Jej usta lekko poruszyły się, zupełnie jakby chciała coś powiedzieć, jednak nie wydała z siebie żadnego dźwięku.

Uniosła powoli głowę i spojrzała w piękne, niebieskie niebo. Nagle cisza tego miejsca już na zawsze zostala zakłócona:
-Myślisz, że to daleko?- powiedziała Rita, wskazując na srebrną tarczę Księżyca. Jej słowa niczym zaklęcia ożywiły wszystko w okół.
Maks przestał oddychać. W jego głowie odezwało się tysiące głosów a każdy był smutniejszy od poprzedniego. Nie był wstanie powiedzieć ani jednego, krótkiego słowa. Nie potrafił odpowiedzieć na jej pytanie. Wtedy wydarzyło się coś niezwykłego. Wszystkie gwiazdy zaczęły migotać i lekki, ciepły wiatr dotknął skroni mężczyzny. Rita stała nieruchomo. Nikt nigdy takiej jej nie widział. Teraz nie było wątpliwości, że wszystko w okół lgneło do niej jak do ukochanej matki.

Wiedziała, że nadeszła odpowiednia chwila. Odwróciła się spoglądając na Maksa i złożyła na jego ustach przedziwny pocałunek, wraz z którym przekazała mu to, czego usta nie potrafią powiedzieć. Przez krótką chwilę byli w tym samym świecie, przedziwnym i magicznym miejscu.
Pozwoliła mu wejść do prawdziwego raju.

Rita zrobiła kilka kroków do tyłu. Jej ciało delikatnie drżało. Maks wciąż stał wpatrując się w jej postać. Ona zeszła delikatnie po schodkach i podążyła wprost przed siebie. Przystanęła w pewnym momenice i odwróciła się w stronę mężczyzny. Nie zamierzała już wracać.

Uśmiechnęła się i coś przepięknego narodziło się w duszy Maksa. Przez krótką chwilę zdawało mu się, że jest martwy. Miejsce w którym stała niespodziewanie rozświetliło się i Rita zniknęła a wraz z nią kobieta o tajemniczych oczach i kojącym zmysły uśmiechu. Po chwili wszystko wróciło do normy, nawet wiatr umilkł. Swieże, wieczorne powietrze wdarło się do płuc Maksa. Świat ani na chwilę nie przestał istnieć. W tym wszystkim było coś pocieszającego, coś nienamacalnego, niewidocznego. Mężczyzna nadal stał, nieruchomo wpatrując się w miejsce, w którym znikmęła. Nie spoglądał na niebo a przecież tam znajdowała się odpowiedz.

Chmury odkryły piękny błękit, przetykany miliardami gwiazd, na tle którego wciąż tańczyły dwa, srebrzyste księżyce. Zupełnie tak, jakby chciały zasymbolitować dwa różne światy, które zawsze istnieć będą tak blisko siebie.
***
Maks wrócił do domu. Kim był? Co czuł? Sam nie wiedział. Mijały tygodnie i miesiące. Wciąż dzwonił do domu ciotki Lavouris pytając, czy przypadkiem Rita nie powróciła. Po jakimś czasie zrozumiał, że już nikt tam na nią nie czeka. Wszyscy zapomnieli i nie robiło im większej różnicy to, czy odeszła w nieznane czy przestała istnieć. Przecież zawsze wracała, wcześniej czy później.

Pewnego dnia postanowił znów zadzwonić:
-Dzień dobry. Maks Malkovic. Proszę mi powiedzieć, czy Rita już wróciła?
-Ach to Pan. Niestety. Nadal się nie pojawiła.
-Dziękuję...
-Myślę, że powinnam Panu coś jeszcze powiedzieć. Nie wiem czy dobrze robię, ale nie chcę nikogmu zaszkodzić. Uważam jednak, że powinien Pan wiedzieć.
-Co takiego?
- Pańska ciotka nie zaprosiła Pana tylko dlatego, że chciała pomóc. Trudno mi to przyznać, ale miała w tym swój interes. W ten sposób chciała wywołać zazdrość u Pana Vival'a, który był swięcie przekonany, że mieszka Pan u niej dlatego, że zakochał się w Panience Ricie i świata poza nią nie widzi. Wiele razy się oświadczał, ale dopiero podczas pańskiego pobytu zgodziła się. Sama tego nie rozumiem, może ją kochał... ale więcej skorzytała na tym pańska ciotka. Dostawała pieniądze, za to że podawała mu na tacy własną siostrzenicę. Gdyby wzieli ślub mogłaby kupić całe miasto i każdego mieszkańca z osobna za pieniądze, które by otrzymała. Pan Vival jest szefem mafi i samo to nazwisko budzi wszędzie grozę, dlatego... tak naprawdę cieszę się, że nic z tego nie wyszło- powiedziała służąca, ale w słuchawce Maks usłyszal głos ciotki:
-Cukierek! Gdzie jesteś pieseczku! Gdzie jest mój pies! Gdzie się podział cukierek?!- krzyczała rożwścieczona kobieta.
-Muszę kończyć, żałuję, że Rita nie wróciła. Upiekłam ciasto na jej dziewiętnaste urodziny...- powiedziała ze zmartwieniem i rozczarowaniem- nie powinien Pan więcej dzwonić. Życzę Panu jak najlepiej, ale w ten sposób niczego Pan nie osiągnie. Powodzenia- rzuciła i odłożyła słuchawkę.
-Aa...-wydukał Maks, ale nie usłyszał nic, oprócz krótkiego dzwięku, oznaczającego koniec rozmowy.

Sięgnął ręką do kieszeni i wyjął zwiniętą karteczkę. Nie wiedział jak długo tam przebywa, ani też skąd sie wzięła. Z jego oka wypłynęła łza, ale nie oznaczała smutku. Rita nie zwątpiła ani przez chwilę, że pewnego dnia wszystko zrozumie. Maks przeczytał jej treść na głos a każde słowo sprawiało, że jego usta coraz mocniej drgały:
" Wiedziałam, że któregoś dnia się odnajdziesz. Dzisiaj jest ten dzień."
***
Potrafiła bezszelestnie zabijać, wypełniona zemstą i gniewem. Była niesamowitą nauczycielką życia i prowadziła mnie za rękę. Jako zwykły, szary człowiek nie była idealna. Tylko ja miałem prawo dostrzec jej prawdziwą doskonałość, która ukrywała się w ciele młodej dziewczyny. Właśnie mnie wybrała, abym docenił wiele niezwykłych rzeczy. Milczenie nie jest pustką wypełniającą nasze głowy. Ono mówi do naszych dusz, płynie niestrudzenie wzdłóż żył i dociera do oczu ukazując im niezwykłe obrazy, które tylko nieliczni potrafią uchwycić i rozpoznać.
Zrozumiałem . Nie czuję się nieszczęśliwy, wręcz przeciwnie. Uzyskałem możliwość narodzenia się po raz drugi. Udowodniła mi, że to nie oczy widzą i nie uszy słyszą. Wszystko zaczyna się, ale tak naprawdę nic się nie kończy. Wszystko trwa, w takiej czy innej formie. Co to za różnica czy kochamy ciepłe, czy jasne słońce. Ono zawsze jest tą samą planetą. Zupełnie jak Rita. Tamtego wieczoru spoglądałem w jej oczy po raz ostatni. Tak naprawdę odeszliśmy razem, mimo że w różne strony. Zawsze, gdy dotykałem jej dłoni przedziwne uczucie obiegało moje ciało i zatrzymywało się w jednym miejscu: w sercu. Czy kochałem? Miłość nie jest na tyle silna. To było coś więcej, coś co nadal trwa i jak księżyć nieustannie zachwyca. Od tamtej pory już nigdy nie stanęła na ziemi. Rozpłynęła się, zupełnie jakby zmieniła się w wiatr, który delikatnie dotyka skóry śmiertelnika, jakby była powietrzem, którego potrzebuje każde ciało.


Gdy wieczorem podchodzę do okna i spoglądam w błękit nieba czuję na sobie jej wrok, zupełnie jakby wciąż mnie obserwowała. Wtedy się uśmiecham, jak małe dziecko i szukam, ze wszystkich sił, ale nie potrafię jej znaleźć. Wiem: ona istnieje. Być może brzebywa gdzieś niedaleko, może właśnie jej otworzę drzwi, gdy ktoś zapuka?

Pewnego dnia ujrzałem ją po raz ostatni.
Huśtała się na połyskującym księżycu, lecz tak nagle zniknęła mi z oczu...
Nie mam pojęcia co się stało, jednak wciąż mam nadzieję, że nie spadła.

The End

Ostatnio edytowane przez dorothy : 12.07.2005 - 20:56 Powód: zawsze ten sam
  Odpowiedź z Cytatem
Odpowiedz


Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości)
 

Zasady Postowania
Nie możesz zakładać nowych tematów
Nie możesz pisać wiadomości
Nie możesz dodawać załączników
Nie możesz edytować swoich postów

BB Code jest włączony
Emotikonywłączony
[IMG] kod jest włączony
HTML kod jest Wyłączony

Skocz do Forum


Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 10:16.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023