Wróć   TheSims.PL - Forum > Simowe opowieści > The Sims Fotostory
Zarejestruj się FAQ Społeczność Kalendarz

Komunikaty

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
stare 12.02.2005, 14:25   #1
Roxi
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Córka szatana

To moje drugie fotostory. Mam nadzieję ze spodoba wam sie bardziej od poprzedniego. Mi się podoba
~~~~~~~~~~~~~~~

Kropla deszczu musnęła jedwabistą skórę jej ramienia...
Księżyc oswiecił jej piękną twarz...
Złociste włosy powiewały na wietrze...

Elektryzujące, niebieskie oczy zdawały się wciągać wszystko w bezograniczną
otchłań...
Poruszała się jak łabędź po niczym nie zmąconej tafli jeziora...
W tej niemonotonnej ciszy słychać było szum drzew, zrzucających liście, które
wiatr popychał w stronę kobiety ...
Nie było słychac warkotów silników samochodowych...
Nawet koty nie miały odwagi wydać odgłosu...
Wlepiały swoje czarne ślepia w boską istotę...

Eilenn przekroczyła mosieżną bramę parku i skierowała sie w stronę niedużego dworku, który dotychczas był opuszczony.
Lecz to właśnie ona miała zamieszkać w tym miejscu. Nie był to przypadek.
Miała ona do wykonania misję...misję, którą musiała wykonać choćby nawet
kosztem własnego życia. Zadanie powierzył jej ojciec, władca
najstraszniejszego miejsca na ziemi...piekła.
Kobieta położyła swa nieskazitelną dłoń na na poręczy schodów
prowadzących do drzwi domu. Każdy jej ruch zapierał dech w piersiach.
Weszła powoli po schodach. Stanęła przed drewnianymi drzwiami.
Nie były one zwyłe...brakowało im zamka. Miały tylko małe wgłebienie
w lewym dolnym rogu. Eilenn schyliła się ściągając z palca swej dłoni
rubinowy pierścień. Przyłożyła go do otworu w drzwach...

Jeden ruch...
Jeden błysk światła...
Skrzypniecie drzwi...
Była już na miejscu...
Przekroczyła próg domu...

Jej powłóczysta, różowa suknia, kontrastowała z czernią dywanu. Jednym
ruchem sprawiła, ze zapłonęly świeczniki umieszczone na ścianach. Długim
korytarzem doszła do starych, drewnianych, zdobionych wszelkimi sposobami
schodów. Wyszła po nich do góry. Na piętrze znajdowała sie tylko sypialnia.
Eilenn pchnęła lekko drzwi...
Pokój ten był niezwykły...
Podeszła do okna...
Dotknęła szyby...
Poczuła przyjemny, przenikliwy chłód...
Położyla koło dłoni policzek i podniosła oczy ku gwiazdom.

Zamknęła je...przypomniała sobie swoja ostatnią rozmowę z ojcem.
Wiedziała, że jeśli nie wykona misji spotka ja kara. Bała się...
Nie z powodu kary...one już dawno przestały na nią działać...
Odkąd...
Jej oczy zaszkliły się...nie umiala o NIM zapomnieć...
Nadal miała w oczach jego śmierć...nie mogła wybaczyć tego ojcu...

Bała sie misji... ale dlaczego?
Od tamtego dnia zabijanie nie stanowiło dla niej trudności...
Chciała GO pomścić kosztem innych.
Polubiła to...
Czyżby znów musiała przeżyć to co kiedyś...
Przecież obiecała sobie, że nigdy wiecej się to nie powtórzy...
Więc czemu na myśl o zadaniu ogarniał ją strach...
Czuła, ze znów dosięgnie ja gniew ojca, że ponownie nie wykona
jego polecenia.
Otworzyła oczy...
Kropla deszczu musnęła jedwabistą skórę jego twarzy...

I jak wam sie podoba? Postaram się jeszcze dziś dać kolejny odcinek.
Niktóre zdjęcia są złej jakości ale to przez efekty graficzne... komentujcie, proszę!

Ostatnio edytowane przez Roxi : 12.02.2005 - 14:52
  Odpowiedź z Cytatem

PAMIĘTAJ! Źródłem utrzymania forum są reklamy. Dziękujemy za uszanowanie ich obecności.
stare 18.02.2005, 19:19   #2
Raija
 
Avatar Raija
 
Zarejestrowany: 18.02.2005
Skąd: Miasto Grodu Króla Kraka =p
Płeć: Kobieta
Postów: 49
Reputacja: 10
Domyślnie

No więc zacznę od tego, że zmienilam nick...co chyba każdy zauważył. Musiałam bo nie mogłam sobie przypomnieć hasła. Zgodnie z obietnicą zamieszczam kolejny odcinek.
~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~

Blask pochodni...
Chłód obejmujący pomieszczenie...
Dywan w kolorze czystej, świeżej krwi...
Przerażające obrazy...
Budzące krew w żyłach sztylety, szable...
Czerwono złoty fotel obrócony przodem do ledwie tlącego się ognia w kominku...
A w fotelu ON...

Wpatrywał się w obraz przepięknej dziewczyny umieszczony nad kominkiem...
W jego białych oczach odbijał się ogień...

Była to istota okrutna...zdolna do wszelkiego zła.
Czerwona pomarszczona twarz zawsze miała ten sam wyraz. On nigdy się
nie uśmiechał. Wszystko co robił było przerażające.
Jego dłoń zaciskała sie na niewielkiej kulce, której zwykli śmiertelnicy używali do
gry w tenisa. Ta tak mała rzecz miała w sobie wielką moc...
Moc, jakiej nikt nie mógł posiąść od tysięcy lat...nawet on sam. A jej sie udało...
zrodzona ze zwykłej ziemianki, którą on posiadł za żonę.
W tej ciszy było słychać tylko oddychanie starca i trzaskanie popiołu.

W drzwiach pojawiła się kobieta...
Ale on nawet nie zauważył jej przyjścia...jego zwrok nadal był skierowany w
kierunku obrazu. Była tak bardzo podobna do niego...wygląd, charakter...
wszystko. Ale on nigdy nie traktował jej należycie...
Starzec spojrzał na córkę...jego przeniliwe spojrzenie potrafiło zabić...przekonał
sie o tym już nie jeden czlowiek. Nie powiedziawszy ani słowa spowrotem
przeniósł wzrok na portret.

- Siedzisz w tym pokoju calymi godzinami.- powiedziała ozięble- I wpatrujesz
się w ten obraz.
- Cały czas myslę o Elainn. - odparł mężczyzna nie odrywajac oczu od
portretu.
- Ph...- mruknęła Selena usiadwłszy na dywanie.- W Twojej głowie znajduje
sie tylko ona. Ciekawe czy choć czasami myslisz o mnie, Thornym lub
Dianie.
Nie odpowiedział.
Nawet nie słuchał Seleny. Przejmował się tylko Elainn. Czuł, że coś pójdzie nie
tak. Ona od dawna go nie zawiodła. Czyżby znów miała taki zamiar...obiecała
mu, że to już nigdy się nie zdarzy...że zapomni o tym zdrajcy...i swoje życie
poświęci zabijaniu...po to się urodziła...została wybrana...
- Czemu zawsze ona dostaje misje?!A ja i moje rodzeństwo bezczynnie
siedzimy tutaj!?- Selena zaczęła krzyczeć.

- Dość tego!- starzec wstał z fotela. Selena podniosła się z dywanu.
W oczach jej ojca pojawiły się czarne plomienie...zawsze tak sie działo kiedy
ktoś wyprowadzał go z równowagi. Ale ona się tym nie przejęła...nigdy nie
przejmowała się tym co czuli inni...tak samo jak on.
- Odpowiesz mi na pytanie?- zapytała nadal nie ukrywajac swojej złości...
-Ja...- Oczy mężczyzny znów wyglądały normalnie. Ścisnął mocniej szklaną
kulkę.- Nie mogę...
- Oh...oczywiście że nie możesz....bo to jak zwykle dotyczy JEJ...gdyby ona
zapytała o mnie wszystko byś jej zdradził!
Selena zwężyła oczy.
- Kiedyś o wszystkim się dowiesz...niedługo wszyscy się o tym dowiedzą...

Starzec skierował się ku wyjściu...
Nie mógł jej powiedzieć...
O tym wiedział tylko on...
Eilenn była jedyną osobą, która mogła dokonać tak wielkich czynów...
Bo w niej spoczywa moc...
Kulę otoczyła wiązka błękitnego światła...

Ostatnio edytowane przez Raija : 18.02.2005 - 19:22
Raija jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 20.02.2005, 09:47   #3
Raija
 
Avatar Raija
 
Zarejestrowany: 18.02.2005
Skąd: Miasto Grodu Króla Kraka =p
Płeć: Kobieta
Postów: 49
Reputacja: 10
Domyślnie Córka szatana odc. III


Obudził ją śpiew słowików. Otworzyła oczy... była taka zmęczona. Ze snu całą
noc wyrywały ją koszmary...znów powróciły.
Na powrót słyszała jego ostatni krzyk, szyderczy śmiech ojca...
Słyszała swój własny płacz...
Nie mogła jednak dłużej zwlekać. Musiała rozpocząć swoją misję. Wstała z łożka
i wolnym krokiem podeszła do okna.

To juz nie było to samo miejsce co wczoraj. Nie było gwiazd, księżyc nie
oświetlał alejek. Nie było cicho, spokojnie...słychać było radosny gwar bawiących
się dzieci. Ich matki rozmawiały siedząc na ławce i przypatrując się swoim
pociechom. Alejami szły pary zakochanych...
I pomyśleć, że ona mogła mieć tak samo. Mogła teraz siedzieć z przyjaciółmi nad
jeziorem i karmić łabędzie.
Gdyby tylko jej matka nie wyszła za niego...Dlaczego tak się stało?
Wszystko mogłoby być inaczej...
A tym czasem ona musi zabić kolejnego człowieka, aby po nim zabić
następnego...i tak będzie zawsze...

Wzięła do ręki kopertę leżącą na stoliku nocnym. List musiał dostarczyć nocą
jeden z posłańców ojca.
Dotknęła czarnej pieczęci w kształcie czaszki. Znak zapłonął,
koperta otworzyła się.
Elainn przeczytała pośpiesznie wiadomość. Wydawało się, że jej oczy wnet
wypalą dziurę w papierze. Schowała list pod poduszkę.

Stanęła na środku pokoju...
Zaczęla obracać się wokół własnej osi...
Jej ciało zapłonęło...a parę sekund później schodziła już po schodach
wyglądając jak normalna mieszkanka ziemi...ubrana w zwykłe jeansy i bluzkę
w niczym nie przypominała...córki szatana.
Mężczyzna, którego miała zabić mieszkał kilkadziesiąt metrów dalej.

"Ładny dom" pomyślała zblizając się do niedużego ceglanego budynku.
Podeszła do drzwi. Deryl Stevens głosił napis.
Eliann zadzwoniła do drzwi. Chwile później przed dom wyszedł jego wlaściciel.

- Dzień...- zaczęła lecz nie mogła dokończyć. Rozpoznała człowieka, którgo
widziała wczoraj w nocy.
Myślała, że wyobraziła sobie kogoś kto nie istniał...
Kogoś kto tak bardzo przypominał...Kevina.
Gdyby na własne oczy nie widziała jego śmierci teraz zapewne rzuciłaby sie w
objęcia obcemu człowiekowi.
Ta sama zieleń oczu...
Te same włosy...czarne jak heban...
Ten sam uśmiech...
Ale...to przecież niemozliwe.

- Dzień dobry- odpowiedział mężczyzna uprzejmie.- Mogę w czymś pani
pomóc?
Nawet głos...
- Ja...emm...jestem tutaj nowa...nie znam okolicy...jest pan moim najbliższym
sąsiadem. Byłabym wdzięczna gdyby zechciał mi pan pomóc zaklimatyzować
się tutaj.
- Oczywiście. I proszę mi mówić Deryl.
Wyciagnął rękę...
Aksamitna skóra...
Pamiętała nawet jego dotyk...
"Uspokój się." skarciła samą siebie" Masz go wykończyć a nie rozczulać się nad
tym, że jest tak bardzo podobny do..."
- El..Elizabeth.- Już prawie by zdradziła swoje prawdziwe imię. Nie może
zawalić misji. Ojciec znów byłby wściekły...a co ważniejsze musiałaby ustąpić
miejsca Selenie...a na to nie pozwoli.
- To ja może przyjadę po Ciebie wieczorem, co?- Zaproponował Deryl.
- W porządku...- zgodziła sie Elainn.- To ja juz pójdę... Będę czekać. Mieszkam
pod szesnastką. Do zobaczenia.
Elainn wróciła do domu. Na dworze było upalnie. Skierowała się do kuchni w
w celu napicia się czegoś. Ledwie podeszła do lodówki na dworze zrobiło się
ciemno, zaczał padać deszcz, pojawiły się błyskawice...
W pomieszczeniu zrobiło się zimno...cofnęła się...
Z podłogi wyłonił się posłaniec śmierci...najwierniejszy sługa jej ojca.

- Witaj Elainn- powiedział- Mam wiadomość od Liora.
Wyciagnął kartkę i zaczął czytać...

Elainn!
Co się z Tobą dzieje?! Obserwuję Cię. Uważaj bo mogę wysłać Ci do pomocy
Selenę.
Ojciec


Sługa zniknął. Na dworze znów świeciło słońce, zniknęły błyskawice.
Elainn ruszyła w kierunku sypialni.
Selena...nie...nie uda jej się...
To jest jej misja...jej ofiara...i to ona zakończy jej żywot...
Oczy kobiety zaczęly gwałtownie jaśnieć...zrobiły się prawie białe...

~~~~~~~~~~~~~~~~~
Następny odcinek dam za tydzień bo dziś sie już chyba nie wyrobię.
Ta część mi chyba trochę nie wyszła...ale cóż...nikt nie jest idealny...
__________________
Pewnego dnia uwierz we mnie...




W górach...^^

Ostatnio edytowane przez Raija : 20.02.2005 - 09:50
Raija jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 05.03.2005, 12:38   #4
Raija
 
Avatar Raija
 
Zarejestrowany: 18.02.2005
Skąd: Miasto Grodu Króla Kraka =p
Płeć: Kobieta
Postów: 49
Reputacja: 10
Domyślnie

No więc nareszcie daję ten nowy odcinek. Przepraszam was bardzo za to duże
opóźnienie ale po prostu nie mogłam długo siedzieć przy kompie. Co chwile się wyłaczał więc robienie FS nie miało najmniejszego sensu. Ale już wszystko jest dobrze i daję odcinek 4.
~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Patrzył przez okno jak Elainn odchodzi w stronę swojego domu...
Nie zmieniła się...
Nadal była delikatna jak płatek róży...
Piękna jak zachodzące słońce...
W niczym nie podobna do ojca...
On znów wysłał ją do niego...ma go znów zabić...lecz tym razem jej się nie uda.
Jeśli ktoś tu będzie musiał kogoś zabić na pewno nie zginie on.
Jego siostra zadała sobie tyle trudu przywracając go do życia...zniszczyła samą
siebie.
Kazała mu zabić Elainn...
I on musi to zrobić...inaczej siostra znów odeśle go na tamten świat....

Poszedł do pokoju i położył się na łóżku. Zamknął oczy...
Nadal pamiętał upojne chwile spędzone z Elainn...ciepło jej ciała, dotyk jej ust...
Wciąż ją kochał...nie umiał zapomnieć o tym co ich kiedyś łączyło...mimo iż tak bardzo chciał...
Wiedział, że nie będzie mu łatwo wykonać polecenie sostry...ale musiał to zrobić...
Po prostu MUSIAŁ.
*********************
**
********************


Przygładziła ręka swoje jasne włosy po czym odeszła od dużego starego lustra
umieszczonego w przedpokoju. Podeszła do okna wychodzącego na ulicę.
Wypatrywała bordowego mercedesa Deryla.
Była taka rozkojarzona...mimo iż ojciec uprzedził ją o możliwości wysłania do niej
Seleny nie mogła się skupić....
Nie miała ułożonego planu działania, nie wiedziała jak postępować aby
wszystkiego nie zepsuć. Ujrzawszy samochód Deryla wyszła przed dom.
Wsiadła do pojazdu.
- No to...- zaczął mężczyzna przypatrując się Elainn. Zachwycał się jej urodą,
wdziękiem, błękitem oczu...- Pójdziemy do kina, albo na kolację, albo oprowadzę
Cie po mieście...
- Chodźmy na kolację. Od rana nic nie jadłam.- Odpowiedziała Elainn zapina-
jąc pasy.
Deryl uruchomił samochód.
Elainn podziwiała widoki...miasta nocą potrafiłymieć w sobie tyle piekna...
Kobieta rozkoszowała się wiatrem muskającym jej twarz. Zamknęła oczy w
oczekiwaniu aż dojadą na miejsce. Nie mogła uwierzyć w to jak wspaniale czuła
się w towarzystwie tego człowieka. Aż żal jej było go zabić...lecz co by jej z tego przyszło...jeśli ona go nie zabije prędzej czy później zginie on spod reki jej ojca.

Poczuła, ze samochód się zatrzymał. Otworzyła oczy. Zobaczyła jednopiętrowy,
niewielki budynek, zbudowany z chińskim stylu.
- Byłaś kiedyś w Chinach?- zapytał Deryl wysiadwłszy z samochodu. Podszedł
do drzwi od strony Eilenn. Otworzył je i wziął dziewczynę pod rękę.
- Nie byłam. Chyba postanowiłeś mnie trochę oświecić.- Elinn zaśmiała się.
- Owszem. Na początek zafunduję Ci parę dań prosto z Doliny Kwitnącej
Wiśni.

Wyglądali razem tak pięknie...aż trudno było uwierzyć, ze niedługo będą musieli
sawić sobie nawzajem czoło.
Przekroczyli próg restauracji...
- Usiądź tam. - powiedział Deryl pokazując Elainn stolik w kącie sali.

Kobieta usiadła na krześle czekając na towarzysza. Przyszedł po chwili i usiadł naprzeciw niej. Czuł się tak jakby wszystko było snem, wpomnieniami...było tak
jak dawniej...lecz tylko on zdawał sobie z tego sprawę.
******************************
**
******************************


Leżąc w łozku wieczorem elainn zastanawiał się nad swoją misją.
Wszystko szło gładko...jej jedynym problemem był zarys sympatii o Deryla...
Ale czemu? Może dlatego, że tak bardzo przypominał Kevina...
" Muszę być silna. Przecież to tylko kolejny śmiertelnik, którego wykończę
z taką samą łatwościa jak innych" pomyślała.
Wiedziała, że mężczyzna nieczego sie nie spodziewa, ze z łatwością uda jej sie
go omamić i pokonać, że z jego strony nie musi sie niczego obawiać...
Nie wiedziała tylko o jednym...jak bardzo się myli.
~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Przepraszam też za to, że na niektórych zjęciach widać iebo. Zabieram sie za
następny odcinek, przedostatni. Proszę o komentarze
__________________
Pewnego dnia uwierz we mnie...




W górach...^^

Ostatnio edytowane przez Raija : 05.03.2005 - 12:41
Raija jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 05.03.2005, 18:28   #5
Raija
 
Avatar Raija
 
Zarejestrowany: 18.02.2005
Skąd: Miasto Grodu Króla Kraka =p
Płeć: Kobieta
Postów: 49
Reputacja: 10
Domyślnie Odc.5

Nikt nie skomentował poprzedniego odcinka ;( Ale ja nie bedę czekać ponieważ
kolejny jest juz gotowy do opublikowania. Może on was zachęci...zapraszam do
czytania.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Nie minęły dwa tygodnie a Eilenn zdążyła już oczarować sobą Deryla.
A przynajmniej tak jej się wydawało. Każdy wieczór spędzony razem z mężczyzną
zapewniał ją o tym. Była pewna siebie. Nie wiedziała, że ma on wobec niej takie
same plany jak ona wobec niego...
Leżąc w wannie, rozkoszując sie zapachem olejku lawendowego obmyślała
jak zakończyć tę "zabawę". Już zaprosiła go na wieczór, przygotowała swoją
sypialnie na przyjście Deryla. Tej nocy postanowiła zakończyć swoją misję.

Wyszła z wanny...po jej nagiej skórze spływały krople wody. Nie okryta niczym
udała sie do szafy w sypialni w celu wyciągnięcia ubrania na wieczór.
Delikatna, długa po kostki suknia okalała lekko ciało Eilenn.
Podeszła do stołu na którym w trzech kwadratowych pojemnikach postawione
były swieczki.

Machnęła ręką a zapłonęły one. Podeszła do starego, zakurzonego
już trochę radia i właczyła spokojną muzykę. Usiadła w fotelu i czekała na Deryla
wsłuchując się w dźwięk muzyki.
Usłyszawszy pukanie do drzwi zeszła po schodach aby powitać Deryla.
Widok mężczyzny ubranego w obcisła jeansy i białą, rozpiętą u góry koszulę
sprawił, że serce Elainn przez parę sekund biło szybciej niz zazwyczaj.
- No cześć- powiedziała Elainn wpuszczajac go do srodka. Deryl podszedł
do niej i uścisnął ją przyjaźnie.- Przygotowałam kolację. Chodź na górę.
Deryl z zaciekawieniem przyglądał się wystrojowi domu Eilenn. Kobieta była
pewna, ze zdziwiły go te świeczniki i ciemne barwy przedpokoju.
" Dobrze, że chociaż sypialnia nie przypomina mojego prawdziwego domu"
pomyślała.
Parę chwil później siedzieli przy niewielkim czarnym stoliku jedząc danie
przygotowane przez Eilenn. Co jakis czas spoglądali na siebie usmiechając się
przy tym.

Po posiłku Deryl słysząc piękną, romantyczną muzyką zapytał:
- Elizabeth...zatańczysz?
Elainn kiwnęła głową i włożyła swą deliktną dłoń w dłoń Deryla.
Wtulajac głowę w jego ramię czuła się jakby była w objęciach Kevina...
Podniosła głowę i spojrzała w te przecudowne, intensywnie zielone oczy...
Były identyczne...

Usta Deryla znajdowały się coraz bliżej jej ust...pod wpływem dotylu jego warg
poczuła rozkosz jakiej nie czuła od paru lat. Dotknęła jego policzka...
Poczuła jakby dotykała aksamitu...
Zaplątał wokół palca kosmyk jej włosów...
Dotknęła ręką torsu mężczyzny i zaczęła rozpinać guziki koszuli okrywającej go.
Jednym ruchem dłoni odwiązał troczki sukienki Elainn...

Czuł dotyk jej nagiej piersi na swoim ciele...
Objął ją w talii i razem osunęli się na jedwabistą pościel łożka...

**********************************
**
*********************************


Elainn przebudziła się...
Czuła silne ramię otaczające jej szyję...
Upewniła się, że Deryl śpi i wyciagnęła spod poduszki mały, lecz wyjątkowo ostry
sztylet. Nachyliła się nad mężczyzną...
Pocałowała go chcąc po raz ostatni spróbować smaku jego ust...
A poźniej uniosła rękę na pół metra w odległości od niego z ostrzem sztyletu
wymierzonym w jego lewą pierś...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Był to przedostatni odcinek tego FS. Ostatni dam jutro a w piętek pierwsza
część nowej opowieści. Będzie zupełnie inna od tej!
Wiem, że to pierwsze zdjęcie( to z wanną) kompletnie mi nie wyszło. Mam
nadzieję, że mi to wybaczycie
__________________
Pewnego dnia uwierz we mnie...




W górach...^^
Raija jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 12.03.2005, 08:38   #6
Raija
 
Avatar Raija
 
Zarejestrowany: 18.02.2005
Skąd: Miasto Grodu Króla Kraka =p
Płeć: Kobieta
Postów: 49
Reputacja: 10
Domyślnie Odc.6

Na wstępie chcę przeprosić za to, że w niedzielę nie dodałam kolejnego odcinka.
Jak już pewnie niektórzy zauważyli moją wielką wadą jest niedotrzymywanie
obietnic. Jest to już ostatni odcinek mojego FS, planuję kolejne. Nie wiem kiedy
dam pierwszą część. Wolę nic nie obiecywać. A oto ostatni odcinek "Córki sztana".

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Już była przygotowana na ten ostateczny ruch...
Nie chciała tego...ale wszystko kiedyś się kończy...
Zaczęła powoli opuszczać rękę. Ostrze już prawie dotknęło skóry mężczyzny.
Zaczerpnęła tchu...
Zaczęła odliczać, z jej drżących ust szeptem wydobywały się słowa...
Trzy...dwa...
Ręka zaczęła jej się trząść.
Jeden...
I w tym ułamku sekundy mężczyzna otworzył oczy...
- Elainn...nie rób tego- wyszeptał- To ja...Kevin.
Kobieta wypuściła broń z ręki. Wpatrywała się w człowieka, nie mogąc uwierzyć
w słowa które przed chwilą usłyszała. Dopiero teraz zorientowala się, że to
niemożliwe, żeby dwie osoby były tak bardzo do siebie podobne.
Cały czas czuła sie jakby znajdowała się przy Kevinie...i była przy nim.
Nadal patrzyła na mężcyznę, z niedowierzeniem...
- Elainn...- mężczyzna podniósł się z pościeli i objał Elainn lekko.

- Nie mamy dużo czasu...musimy sobie wszystko wyjaśnić zanim moja siostra
i Twój ojciec dowiedzą się co się wydarzyło. Ubierz się...zabiorę Cię gdzieś.
Kobieta zsunęła się z łóżka...
Tak jak kiedyś jej ciało stanęło w płomieniach...
Odziana w białą suknię podeszła do Kevina. Dotknął jej dłoni i razem zniknęli z
sypialni...
Przenieśli się do pięknej komnaty, przy każdej ścianie znajdowało się kilkanaście
kolumn. Na białej marmurowej podłodzę znajdował sie śnieżnobiały dywan.
Przy jednej ze ścian znajdowała się czerwona kula oświetlajaca pomieszczenie.
Przed nią dwa fotele...
- Sala śmierci- powiedziała Elainn- Kevin...n..nie możemy.
- Musimy inaczej znów nas rozdzielą. Usiądźmy.

Zajęli miejsca na fotelach. Siedzieli na fotelach przez parę sekund wpatrując
się sobie w oczy i nie odzywajac się. W końcu Kevin zaczął opowiadać.
- Kiedy Twój ojciec mnie zabił...nie powiniennem opowiadać wszystkiego
dokładnie...niedługo nasz czas się skończy...wiesz w jakim celu stworzono to
miejsce...no więc kiedy on mnie zabił moja siostra, niegdyś piękna i młoda,
postanowiła ze wszystkich swoich sił przywrócić mnie do życia. I jak widzisz udało
jej się. Jednak miałem wykonać dla niej pewną rzecz...zabić Ciebie.
Elainn wstał z fotela i skierowala sie do kąta sali.
- Nie bój się!- Kevin pobiegł za nią.- Nie umiałbym Cię skrzywdzić i nie zrobię
tego. Kocham Cię Elainn...
- Ja też Cię kocham- Oczy kobiety zaszkliły się.

- Jak się domyślam ty miałaś zabić niejakiego Deryla. Kiedy moja siostra
dowiedziała się kto ma być Twoją kolejną ofiarą wysłała mnie na miejsce
Stevensa. Miałem zabić Ciebie zanim Ty zabijesz mnie. Ale...zrezygnowałem.
- Ja też Cię nie skrzywdzę Kevin.- Odrzekła Elainn. Łza spłynęła jej po
policzku. Zamilkła.
- Rozumiesz już, Elainn? Wiesz po co Cię tu przyprowadziłem? Umrzemy
razem. Nikt już nas nie rozdzieli. Ani Twój ojciec ani moja siostra. Poczekamy...
miejmy nadzieję, że nas nie znajdą...
- Nie chcę czekać Kevin...
Zanim mężczyzna zdązył odpowiedzieć jednym pociągnięciem paznokcia
przecięła wewnętrzną stronę nadgarstka swojego i Kevina.
Popatrzył na jej piękną twarz...widział ja po raz ostani.

Chwycił ją za rękę...ich krew zlewała się tworząc jedność...
przyciagnał ją do siebie i złożył na jej ustah długi, namiętny pocałunek.

Na podłodze robiła sie coraz większa czerwona kałuża...
Jego dłoń zacisnęła się mocniej na dłoni Elainn...
Patrzyli sobie w oczy...nie mogli uwierzyć, że dla nich się wszystko kończy...

Osunęli się na podłogę. Ich dłonie powoli rozłączały się...
Zanim ich powieki zamknęły się na zawsze uśmiechnęli sie do siebie...
Umierali będąc szczęśliwi...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


W podziemiach panował chaos...
Szatan wszelkimi sposobami próbował powstrzymać blednięcie kryształowej kulki.

- Daj spokój Lior- W drzwiach pojawiła się królowa piekieł, matka Elainn.
- Już nic się nie da zrobić...
- Nie możemy jej stracić! Co się stało!? Czyżby ten skazaniec ją pokonał?!
To nie możliwe! Ją!? Ją która jest MOJĄ córką?!

- Nikt jej nie pokonał.- Królowa podeszła do kuli i dotknęła jej dłonią.
- Więc co się stało?!
- To miłość Liorze...pojęcie, którego nigdy nie pojąłeś. I już nie zdążysz pojąć.
Elainn i Kevin odejdą razem a z nimi odejdzie wszystko co do tej pory istniało.

- Że niby co?! My umrzemy?!
- Śmierć jest tutaj najmniejszym problemem. Wszystko się skończy...
- Ale...jak?!
- To proste. Ta moc, którą ma w sobie Elainn jest jedynym źródłem istnienia.
Wraz z jej śmiercią zniknie każda cząstka wszechświata.
- Ta mała kulka?! Ona jest WSZYSTKIM?!
- Nie, to nie ta mała kulka. To co jest w środku...Elainn jest źródłem istnienia,
źródłem istnienia.
- Trzeba ją ratować! Nie można pozwolić aby ona umarła!
Kobieta przykucnęła i dotknęła błękitno- srebrnej mazi wyplywającej z kuli,
tworzącej niwielką kałużę.
- Nie można już nic zrobić.- Wyszeptała. Błękitna woda zaczęła falować...
Tworzyła wie, który z sekundy na sekundę robił się coraz większy...
Na ziemi drzewa złowieszczo szumiały.
Ludzie myśleli, że to zwykły wiatr.
A wir zaczął pochłaniać komnatę...szatan probował uciec...
- Nigdzie nie uciekniesz!- krzykneła królowa. Został...
Wir rozrastał się i rozpędzał...

Było to zaledwie parę minut...ze świata nic nie zostało...
Nie było słońca, planet, gwiazd, niebia, ziemi, wiatru, chmur...
Rozległa nicość miała elaktryzująco niebieski kolor...
Wszechświat został zniszczony...aby za pare miliardów lat zapanowała nad nim...
Córka szatana


THE END

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No więc to juz konkiec tego FS. Mam nadzieję, że wam się podobało.
Dziękuję wszystkim, którzy zechcieli przeczytać tą historię...to moja wizja końca
wszechświata. Nie no...starałam się jak najbardziej dopracować to FS.
I jeszcze raz przpraszam za to, ze większość odcinkow ukazywał asię z dużym
opóźnieniem. Za błędy ortograficzne, źle skonstruowane zdania, brak znaków
interpunkcyjnych, też. Nikt nie jest idealny, prawda?=)
__________________
Pewnego dnia uwierz we mnie...




W górach...^^
Raija jest offline   Odpowiedź z Cytatem
Odpowiedz


Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości)
 

Zasady Postowania
Nie możesz zakładać nowych tematów
Nie możesz pisać wiadomości
Nie możesz dodawać załączników
Nie możesz edytować swoich postów

BB Code jest włączony
Emotikonywłączony
[IMG] kod jest włączony
HTML kod jest Wyłączony

Skocz do Forum


Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 07:05.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023